(…) przypomniał mi się tekst ks. Jana Twardowskiego z “Zeszytu w kratkę”, pod tytułem zamieszczonym w tytule 🙂 Te słowa towarzyszą mi już ze czterdzieści lat i stale jestem pod wrażeniem; teraz postrzegam je również w kategorii daru i roszczeń… Oto tekst:
Koniec i bomba, nie kochał – więc trąba.
Tak przeczytała pewna dziewczynka w pamiątkowym albumie.
Co to znaczy kochać?
Pomyślała, że kochać – to tylko dawać. To znaczy troszczyć sie o kogoś, martwić się, czy ukochanego brzuch czasem nie boli, smarować komuś bułki grubo masłem, zasłonić szalikiem klosz od lampy, żeby go światło nie raziło i żeby nie mrugał w chorobie, załatwić mu tysiące spraw tak szybko, że na jednej nodze, szyć mu rękawiczkę po nocach, żeby mu nie zmarzł mały palec u lewej ręki, bo podobno z niego największy zmarźlak.
Tymczasem kochać – to nie tylko dawać, ale i przyjmować.
Przyjmować skrzywioną minę, kiedy ktoś wstanie lewą nogą z łóżka, deszcz, nawet wtedy, kiedy nie ma parasolki, kiedy stłucze się ulubiony talerz, ból zęba.
Przyjmować – to ufać, wierzyć, że Bóg daje wszystko to, co smuci, i to, co cieszy: słoneczny dzień i ciężkie chmury, nie mówić jednym tchem przy końcu Ojcze nasz: “alenaszbawodezłegoamen” – bo właśnie “amen” nie jest nigdy złe. Amen trzeba mówić zawsze po kropce i oddzielnie. Wiedzieć, że Bóg widzi nawet w ciemną noc czarną mrówkę na czarnym kamieniu. Wiedzieć, że i ból jest czasem pożywny i smakuje.
Kochać – to nie tylko dawać, ale i przyjmować.
x. Jan Twardowski
(…)
Andrzej O.
[oryginalny tekst ukazał się 3 czerwca 2016 r. www.fpr.pl/blog/co-to-znaczy-kochac/]