lustereczko powiedz przecie

April 29, 2015 5:00 am

“Mamo, ja jestem brzydka”, informuje mnie nasza córka. “Kto ci to powiedział?”, pytam. Kolega jeden, który zajmuje się rankingiem urody w klasie – tego się dowiaduję.

“Mamo, skąd ja mam wiedziec, jak ja w ogóle wyglądam? Na zdjęciach inaczej, na tych, co sobie zrobiłam komórką – okropnie, w lustrze inaczej – to jak ja wyglądam naprawdę?”

No, myślę, zaczyna się wiek nastoletni i jego trudne pytania. Więc się głowię i opowiadam. Pan Bóg tak to wymyślił, że mamy oczy na swojej twarzy. Gdybyśmy mieli siebie sami oglądać, byłyby teleskopowe, co najmniej jak u ślimaka. Choć wtedy moglibyśmy zobaczyć tylko swoją twarz, bez spojrzenia w oczy. Swoją drogą, jesli tak wielką głębie wypowiadają oczy człowieka, które otwierają coś z samego dna serca, byłby to w rzeczy samej obraz bardzo kaleki.

I pokazuję kamerkę od telefonu. Taka mała, więc nic dziwnego, że w słynnych “selfie” nos rozsadza całą twarz. Taki kąt łapania obrazu. Dochodzę w tej wieczornej rozmowie zresztą do wniosku, że ręka czlowieka też celowo jest tak krótka, by sam nie bbył w stanie zrobić sobie dobrego zdjęcia. Potrzebuje do tego kogoś innego. (Pomijam rozwijającą się technikę radzenia sobie przy pomocy kija, do którego przywiązuje się telefon – a która jeszcze bardziej czyni z nas społeczeństwo – hm, narcyzów?).

I mówię: szukaj, Aniu, prawdy o sobie u ludzi, dla których jesteś ważna. Najpiękniejsze zdjęcia zrobią nam ci, którzy nas kochają. Potem się modlimy na dobranoc i opowiadam jej historię ślicznej dziewczynki, którą Pan Bóg bardzo kocha.

To też bonus do rodzicielstwa. Wiele sobie samej przy okazji układam w głowie.

M

zaścianek

March 8, 2015 5:00 am

11043046_455682221267763_9189406223141009161_n

Muszę rozczarować Panią Szczukę. Bowiem byłam w gronie oświeconych. Pisałam nawet o tym pracę magisterską. Kończyłam studia na najbardziej genderowej uczelni Wrocławia, gdzie w curriculum były proseminaria pt. “Tożsamości queer” i tym podobne. Po wyborze specjalizacji literackiej, na trzecim roku zostaliśmy poinformowani, że jedynym narzędziem analizy będzie Nowy Historycyzm. Nasz zapał był wielki: miało to być narzędzie transparentne, pozbawione ideologii. Potem okazało się, że NH to mieszanka feminizmu, marksizmu, materializmu i społecznego konstrukcjonizmu (i kilku innych -izmów, których z szacunku dla Czytelnika nie przytaczam). Użycie słowa “universal truth” dyskwafilikowało jakikolwiek tekst czy wypowiedź (Stephen Greenblatt), można było mówić jedynie o dyskursie (zwłaszcza patriarchalnym), dusza okazała się wymysłem teologów (Michel Foucault). Płeć – wyszło na jaw, że jest przebraniem, kwestią (ograniczającego) teatralnego kostiumu, społecznym konstruktem. Hormony – to “fantazja kulturowa” (cytat z seminarium magisterskiego). Mówiąc w skrócie – płeć nie istniała.

Pani Szczuka w swoim lapsusie wypowiada jeszcze jedną prawdę o feminizmie: to wola uczynienia całego świata kobiecym. Bo kiedyś byli “ci mężczyźni”. U niej jest “ta mężczyzna”, bo w tekście są te “mężczyzny”.

Musiałam urodzić dzieci, żeby zobaczyć, że coś tu nie gra. Jako mama dzieczynki i chłopca nie miałam żadnych wątpliwości, że się od siebie różnią. Musiałam przejść Programy, by przestać oczekiwać od Boskiego Andy’ego, że będzie miał psychikę kobiety. Lub przynajmniej zobaczyć, że uświadamianie sobie różnic to zadanie na całe życie.

Nie dajmy się zwieść: śmierć płci głoszą osoby jakoś w swojej kobiecości zranione. Córki ojców, co nigdy nie słyszały dobrego słowa, i matek, które z kobiecością nie miały wiele wspólnego. Ofiary nadużyć, często głęboko pogrzebanych. Dlatego potrzeba wewnętrznego uzdrowienia, by pojąć, że kobiecość to dar i nie musi o nic wojować.

A Pan Bóg wymyślił tę rozmaitość, by kobiecość i męskość uczynić sprawami absolutnie niepowtarzalnymi, godnymi szacunku, komplementarnymi.

Pięknego Dnia Kobiet

M z zaścianka

 

co byś zrobił, gdybym umarła?

February 21, 2015 5:00 am

Znajduję w sieci taki tekst. “5 najtrudniejszych pytań dla mężczyzny: 1. O czym myślisz? 2. Czy mnie kochasz? 3. Czy jestem gruba? 4. Czy ona jest ładniejsza ode mnie? 5. Co byś zrobił, gdybym umarła? – Co czyni te pytania trudniejszymi niż inne trudne, to fakt, że każde gwarantuje awanturę, ciche dni itp., jeśli odpowiedź jest nieprawidłowa (…)

Pytanie 1: O czym myślisz? Poprawna odpowiedz: Przepraszam, kochanie, bylem zamyślony, ponieważ rozmyślałem o tym jak miłą, wspaniałą, opiekuńczą i piękną kobietą jesteś i jaki szczęśliwy jestem, że Cię spotkałem.” Potem mamy garść ogromnie dowcipnych kolejnych porad – jak odgadnąć pragnienia kobiety i nie popełnić jakiejś strasznej gafy. Bowiem słowa są niebezpieczne i każde może zostać wykorzystane przeciw niemu.

Raz w życiu przeczytałam harlequina. Podarował mi go z przekory szwagier w prezencie ślubnym, wiedząc, że kończyłam specjalizację literacką na wrocławskiej anglistyce, zdominowanej przez ideologię gender i feminizm. I miałam taki wniosek po lekturze, że mężczyzna w tej książce był połączeniem macho z kobiecą zupełnie psychiką. Wiem, że gdy tutaj napiszę, iż my kobiety popełniamy wiele błędów, oczekując od mężczyzn, że będą tacy jak my, narażę się ponownie jak wpisem o meczu. 🙂 Bo “znam facetów, którzy są tak głębocy, że nie boją się trudnych pytań o uczucia” albo “mąż mojej koleżanki zupełnie nie pasuje do tego opisu”. I nie wiem, skąd ten opór, by przyznać panom prawo być innymi. I zobaczyć w tym bogactwo odmiennych kompetencji.

Ale może powinnam zachęcić do udziału w Programie JA+TY=MY, który ocala inność drugiej osoby. A tych, co go już przeszli, poprosić o modlitwę za Program 1 w rodzinnym Wroclawiu. Sama po raz pierwszy będę głównie w ten sposób towarzyszyć parom i kochanym przyjaciołom, którzy w rozmaity sposób trudzą się przy organizacji, zmuszona do przerwania udziału w przygotowaniach wraz z pojawieniem się na świecie Pawełka.

Z góry dziękujemy za wsparcie.

M

 

męski świat

February 3, 2015 5:00 am

Drogie Żony,

Nawet jeśli nie przepadacie (ja lubię bardzo), warto czasem obejrzeć z mężem mecz. My ostatnio walkę polskich szczypiornistów o brąz. To tłumaczy wszystko.

Po pierwsze, że dla nich adrenalina jest do życia potrzebna jak tlen. Więc bez sensu ubierać ich w ciepłe szaliki i pytać o kapcie. Zostało 8 sekund meczu, żeby go nie przegrać (bo przygrywamy). I to właśnie wtedy potrafią się maksymalnie skoncentrować i wlepić bramkę. (“Szyba”, krzyczeli na zmianę mój Mąż ze swoim bratem i potem dopiero pojęłam, że chodzi o zawodnika). Zero paniki – walka o wielkie sprawy.

Po drugie, solidarność. Tyle popełniali błędów. Nie tylko chybione rzuty, ale i faule, które skazywały ich na pobyt poza boiskiem. Jakiś czas na ustalanie winnego? Wyrzuty? Gdzie tam, narady trwające tylko kilka słów, by ustalić taktykę, co dalej.

Po trzecie – emocje. Bo że nie było żalu i wyrzutów, nie znaczy, że nie było emocji. Z powodu emocji po każdej akcji służby porządkowe myły taflę boiska. Z plam rozlanego na niej potu. O komentatorach nie wspomnę. Cóż za słowotok, cóż za metafory; skręcał się od nich mój wewnetrzny filolog, ale w tym języku chropawej poezji były owszem tylko emocje. I na koniec: “Oddajemy głos do studia na przerwę – my też potrzebujemy tego”. “Boże, niech to się już skończy” i “Dziś modlą sie nawet niewierzący”

I zaiste, na fotelu, z Plusem w brzuchu, owiniętym przez Skakankę szalikiem kibica, spokojnie mówię w połowie krótkiej dogrywki: “Teraz modlimy się do Aniołów Stróżów zawodników”. Tak bowiem doradzał w trudnych okolicznościach Znajomy Ksiądz z Polski. Wygrywamy. Boski Andy do końca dnia nie może już myśleć o niczym innym. A ja wiem, że tego świata nie da się zrozumieć. Można go obserwować czy opisać na blogu. Trzeba go wspierać, bo świat, by iść do przodu potrzebuje wojowników.  Zawsze jednak w poczuciu, że on zaczyna się tam, gdzie kończy się kobiece pojęcie.

Mplus

r-600,0-n-Gq2090468mvTs_ms_pilka_reczna_2015_terminarz_pI rzeczony Szyba.

0003U2DJQO9ANGCA-C116-F4

ciemne okulary

November 5, 2014 5:00 am

W pośpiechu szukałam przed wyjściem z domu moich okularów przeciwsłonecznych. Tak się do nich przyzwyczaiłam, że aż stały się nieodłączną częścią garderoby i nie wyobrażałam sobie tego, że mogę wyjść bez nich. Czas jednak naglił, a okulary zapadły się pod ziemię.

W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że od kilku miesięcy wychodząc z domu w okularach przeciwsłonecznych od razu zakładam, będę wszystko oglądała w ciemniejszych barwach i też to, że czegoś nie zobaczę dokładnie, nie dostrzegę, nie dopatrzę się właściwych kolorów.

I przyszła mi też refleksja, czy aby też tak nie patrzę na swoje życie. Nie dostrzegam wszystkiego, co dobre, co piękne, co wartościowe, bo patrzę na nie przez pryzmat ciemnych okularów, które raczej wszystko przyciemniają i przekłamują. Bo trochę chowam się za nimi, bo jest we mnie lęk, bo nie chce mi się podjąć wysiłku, aby to zmienić.

Tyle że – chociaż nie wiem jak bardzo wydawałoby mi się, że trudne jest to moje życie, jak bardzo skomplikowane, jak bardzo narażone, to Bóg zaprasza mnie do tego, aby pozwolić Mu uczynić go niezwykłym, aby pozwolić Mu sobie pomagać.

„Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2,13)

Z tej perspektywy wszystko wygląda inaczej, piękniej, ciekawiej, radośniej, a okulary przeciwsłoneczne służą tylko za ozdobę 😉

Dorota

spotkania na osobności

August 4, 2014 5:00 am

„Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd w łodzi na miejsce pustynne, osobno.” (Mt 14,13)

Nawet Jezus w trudnych chwilach miał potrzebę znalezienia się w miejscu osobnym, sam na sam ze Sobą, sam na sam z Ojcem.

Niejednokrotnie marzę o takiej możliwości oddalenia się na miejsce pustynne. Bo choćbym nie wiem jak mocno zorganizowana była i jak bardzo ogarniająca „ognisko domowe”, to mam w sobie dużą potrzebę poprzebywania ze sobą sam na sam. Momentami jest to bardzo trudne, zwłaszcza teraz, w czasie wakacji, gdzie zorganizowanym trzeba być jeszcze bardziej niż w trakcie roku szkolnego, zwłaszcza, gdy nie ma się wsparcia babci czy dziadka.

I wdzięczna jestem mojemu Mężowi, gdy widzi, że ta moja potrzeba samotności domaga się realizacji i proponuje mi sam z siebie: Idź, przejdź się chwilę, na pewno odpoczniesz. No i ma rację. Bo to miejsce pustynne może być ścieżką przez las lub wśród pól, alejką w parku lub drogą na wałach, plażą nad morzem czy ławeczką przed blokiem. Nieważne gdzie, ale ważne żeby mieć możliwość zostawienia na chwilę wszystkich swoich obowiązków, nie spieszyć się na żadne spotkanie oprócz spotkania ze sobą i z Bogiem.

I każdemu z Was życzę, w najbliższym czasie, możliwości udania się na miejsce pustynne, osobno. Na dobre spotkanie ze sobą i z Bogiem.

Dorota

wyjątkowa codzienność

July 29, 2014 5:00 am

Powrót z wyjazdowego urlopu to dla mnie jeszcze większe wyzwanie niż szykowanie się do niego. Raz – żal, że to już koniec, dwa – sprawne przywrócenie porządku domowego jest nie lada wyzwaniem. Wymaga sprawnej organizacji, ogarnięciem na nowo wszystkich elementów życia domowego, zadbaniem o potrzeby każdego, tym bardziej, że wakacje ciągle trwają. Charyzmat Marty – kobiety czynu jest tu bardzo, bardzo wskazany, choć sił i energii do zwykłych codziennych spraw wcale nie ma zbyt dużo.

I chociaż Martę kojarzymy głównie z porównania jej z jej siostrą Marią, to w innej perykopie jawi się ona jako ta, która doskonale wie, że obecność Jezusa w życiu każdego człowieka ma kluczowe znaczenie:

„Marta (…) wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł.” (J 11, 20-21)

Więc jest to nie tylko kobieta czynu, ale czynu i kontemplacji! Kontemplacji Jego obecności. Bo gdy On jest obecny w naszym życiu, wtedy nasze życie nie jest zwyczajne, ani nawet przeciętne. Jest wyjątkowe!

Dorota

 

skok przez płot

June 24, 2014 5:00 am

Idź, popilnuję dzieci” – mówi do mnie koleżanka, gdy widzi, że mój Mąż przystawia do płotu drabinę dla mnie, żebym szybciej mogła się przedostać na drugą stronę i chwilę mogła z nim spędzić i pooglądać zarysy powstającej budowli. Podekscytowana więc pobiegłam i z płotu, wprost w ramiona męża, spadłam (na szczęście  zdołał mnie złapać 😉 ) Ta wspólnie spędzona chwila okazała się być bardzo ważną dla nas.

Dobre planowanie to podstawa – to przecież wynika z dwóch poprzednich wpisów 🙂

Ale też zgadzam się z Małgosią T., której wpis o planowaniu w pełni opisuje wszelkie perturbacje, z którymi zmaga się każda mama.  Jednak nie da się ukryć, że gdy coś planuje się z rocznym wyprzedzeniem 🙂 ma duże szanse na to, aby się zrealizowało.

Na ten weekend właściwie czekaliśmy od roku i wiedzieliśmy, że rozpocznie się już w środę. I już od roku można było przygotowywać się, że będzie to weekend  pod hasłem: „odpoczynek przez pracę” lub  „ora et labora” – jak kto woli.

Efekt końcowy ciężkiej pracy naszych mężów rzeczywiście robi wrażenie, z podziwu wyjść nie mogę nie tylko ja, ale też wiele innych żon, które na miejscu a niektóre z zacisza domowego, bo akurat stan zdrowia nie pozwolił mimo wszystko na przyjazd.

Łezka w oku mi się zakręciła, gdy na koniec naszego wspólnego pobyty w Wisełce, Jacek – jeden z ojców projektu, podziękował też wszystkim żonom, że umożliwiły mężom zrealizować założony plan. Poczynając od Ani, której mąż Piotrek zaprojektował całą bazę i wyliczył niemal wszystkie potrzebne śrubki, przez Martę, która przyjechała do Wisełki wraz z zapakowaną torbą do szpitala na porodówkę gdyby nastąpiła taka konieczność, której mąż Jarek od samego początku był mocno zaangażowany w projektowanie i realizację, po Agnieszkę – własną żonę, która dzielnie wspierała Jacka na każdym etapie (a tych etapów było kilka od wczesnej wiosny). Sama też się poczułam wyróżniona w tych podziękowaniach, bo przecież niejedna z nas marzy w końcu o długim weekendzie w jakimś nadmorskim kurorcie ale spędzonym  tylko we dwoje, gdy tymczasem dane nam było dla odmiany zajmować się dziećmi i myć gary i talerze. Tyle tylko, że pilnowanie dzieci gromadnie jest bardzo przyjemne i mniej absorbujące, a praca „na zmywaku” w dużej i miłej grupie jest bardzo wesoła. No i zawsze i wszędzie można w końcu wspólnie wypić tę kawę, na którą zwykle, w normalnych warunkach, nie da się umówić. I pomimo różnego tempa spacerowego można było się spotkać nad morzem i tam dokończyć wiele bardzo istotnych tematów zażywając przy okazji kąpieli słonecznych.

A wiem też, że pomimo ciężkiej pracy naszych mężów i ciągłej „zajętości” żon sprawami wielce ważnymi –  takich „skoków przez płot” było zdecydowanie więcej, bo każdemu zależało żeby ten weekend był chociaż trochę „tylko we dwoje”.

u Męża w pracy :)

u Męża w pracy 🙂

zbiorowa kontorla

zbiorowa kontrola

zachwyt żon

zachwyt żon

kąpiele słoneczne

kąpiele słoneczne

 

 

kocham moje auto

November 30, 2013 5:00 am

To dziś pojedziemy cytatem z książki Gary’ego L.Thomasa Cenniejsza niż perły, której lektura swego czasu kosztowała mnie naprawdę wiele. Niektóre z jej tez nadal są dla mnie trudne do przyjęcia 😉 Ale może Kolega redakcyjny Michał kiedyś nawiąże.

“Samochód zawozi mnie tam, dokąd chcę, i nie pyta, jak się czuję. Samochód pozwala mi krzyczeć na innych kierowców, nie mówiąc: ‘Dlaczego się tak denerwujesz?’ Samochód pozawala mi słuchać programów sportowych w radiu, nie pytając, na jaki kolor chciałbym pomalować kuchnię. Mój samochód jeszcze nigdy – ani razu – nie zapytał, czy coś jest nie tak, ani nie wypowiedział tych dwóch słynnych słów: ‘musimy porozmawiać’. I na dodatek mój samochód ma jasno określone potrzeby. Wiem, czy bak jest napełniony, czy tylko w połowie pełny lub prawie pusty. Na pytanie, ile jeszcze zostało benzyny, mój samochód nigdy nie odpowie: ‘Zgadnij’ albo ‘Powinieneś znać mnie na tyle, by wiedzieć bez pytania.’

Krótko mówiąc, mój samochód pozwala mojemu mózgowi odpoczywać. Mam o 15% mniejszy dopływ krwi do mózgu [niż kobiety] (…). Mój samochód to rozumie, mój samochód to szanuje.

Dlatego go kocham.” *

* ‘U mężczyzn istnieje biologiczna tendencja do poszukiwania obiektów troski, które pozwalają mózgowi wypocząć (…) bez stymulacji konwersacji nacechowanej emocjami.’ (M. Gurian What Could He Be Thinking?)

szczęśliwa 15-stka

July 4, 2013 5:00 am

“Wstań i chodź!” (Mt 9, 5b)

Różnie przecież bywało, a jednak uważam, że minione wspólnie piętnaście lat życia były bardzo szczęśliwymi.

Dziś rocznica naszego Sakramentu Małżeństwa i to nawet taka bardziej okrągła. Nasz mały jubileusz.

Mamy wiele szczęścia, bo spędzamy ją na rekolekcjach wraz z innymi małżonkami i rodzinami. Dzięki temu mamy trochę czasu, aby przyjrzeć się naszym wzajemnym relacjom.

I widzę wyraźnie, że to szczęście nie płynie od nas samych. Widzę, że jesteśmy razem i każde z nas z osobna oblewani zdrojem łask, które podnoszą nas z naszych słabości, przyzwyczajeń, egoistycznych oczekiwań.

Nie raz przecież, gdy upadałam, słyszałam od Jezusa: “Wstań i chodź!”. Nie raz to usłyszałam również od mojego Męża, który znosił moje humory i gorsze dni. Który nie raz mi też wybaczył.

I wiem, że po ludzku miałby dosyć troszczyć się i starać, ale właśnie dzięki mocy, która płynie z Sakramentu Małżeństwa jest w stanie ciągle się o mnie troszczyć i być darem z siebie dla mnie.

Dziękuję Ci, Panie, za mojego Męża i nasze małżeństwo, które jest naszą wspólną drogą do Ciebie.

Dorota