Andrzej, zwany potocznie Boskim Andym z uwagi na swe przymioty, to osoba, której nie widać na tym blogu, mimo że bez jego pomocy trudno byłoby go współtworzyć. Poznaliśmy się 26 lat temu, a pobraliśmy się równo lat temu 11, 29 czerwca – i stąd ten dzisiejszy wpis.
Gdy Andrzej dołączył do nas w piątej klasie podstawówki, szybko staliśmy się jak Kevin i Winnie z “Cudownych lat”. Tyle rozmów, rozwiązywanych wspólnie zadań z matematyki, filozoficznych problemów, wymiany listów z wakacji i nie tylko. Tak bezinteresownej nastoletniej przyjaźni życzyłabym naszej córce i wszystkim młodym ludziom. Jak bardzo poszerza ona horyzonty.
Po rożnych liceach i różnych osobistych ścieżkach spotkaliśmy się na weselu kolegi. I poczuliśmy się ze sobą “jak w domu”. Dlatego za dwa lata zaplanowaliśmy nasz własny ślub. 😉 Trochę zajęło, zanim zrozumiałam, że mężczyzna funkcjonuje inaczej niż kobieta, że trzeba się mierzyć z bagażem wniesionych w małżeństwo zranień, że troską trzeba otaczać to, co jest, a nie ideały i wizje, że szacunek jest fundamentem. Ile jeszcze potrwa wyrobienie nawyków, które dogonią to, co się już trochę “wie”? Pomaga w tym dojrzewaniu Fundacja, której bloga z łaski Bożej współtworzę, Programy, spotkania, rekolekcje – które dziś zaczynają się dla nas w Wisełce.
Może i Wam uda się dzisiaj przejrzeć stare zdjęcia i ucieszyć się przebytą już drogą. 🙂
M