prośba

July 1, 2015 11:11 am

Odkrywam z wielkim zdumieniem, jak wiele potrzeb nigdy nie zostaje wyrażonych w taki sposób, który dawałby choć cień szansy na ich spełnienie. Jak w przypadku owej zrozpaczonej kobiety, która poprosiła swojego męża, spędzającego długie godziny w biurze, by aż tyle nie pracował. Mąż bardzo chciał spełnić prośbę swojej żony, więc zapisał się na turniej golfa. Zabrakło precyzyjnego wyrażenia prośby, z użyciem wersji pozytywnej: że chciałaby, by mąż spędzał chociaż jeden wieczór w tygodniu razem z nią i dziećmi w domu.*

Skądinąd ciekawi mnie, dlaczego tak trudno jest wyrażać swoje potrzeby w postaci precyzyjnych próśb. Dlaczego używamy ścieżek naokoło, jak pretensje, diagnozy drugiej osoby, osądy, obwinianie, roszczenia. Jakby istniał jakiś brak porozumienia między własnymi potrzebami i tym, co możemy o nich powiedzieć na zewnątrz, jakby zakrywał drogę ich uzewnętrznienia jakiś głęboki wstyd. Dlaczego łatwiej jest powiedzieć: “Nigdy mnie nie słuchasz”, niż “gdy mówię coś ważnego, bardzo potrzebuję wiedzieć, że mnie usłyszałeś, bo inaczej czuję się ogromnie nieszczęśliwa i samotna”.

Określanie własnych potrzeb w formie próśb pewnym sensie odsłania naszą bezbronność, ale jedynie ono daje szansę na ich spełnienie (lub nie). Po “nigdy mnie nie słuchasz” dialog się kończy i właściwie – skoro etykieta wisi już na stałe na osobie, do której kierujemy te słowa – może ona nie widzieć sensu, by próbować nasz (niesprawiedliwy, bo “wczoraj słuchałem”) pogląd zmieniać.

I myślę, że trening dialogu w formie wyrażania próśb i potrzeb (bez obwiniania i pretensji) może uratować niejeden wakacyjny projekt. 🙂

M

*Marshall B. Rosenberg Porozumienie bez przemocy. O języku serca.