“Biorę Ciebie za żonę/męża”

February 19, 2017 4:38 am

Formuła, do której tak się przyzwyczailiśmy. Brać, to według słownika: „obejmować w posiadanie”, ale zestawione z kimś drugim – “biorę Ciebie” – przestaje być tak oczywiste. A jednak ciągle trzymamy się tej formuły, nawet nie za bardzo ją tłumaczymy, bo uważamy, że to zrozumiałe same przez się, że przecież nie bierzemy na siłę, że nie chodzi o ubezwłasnowolnienie ani o uprzedmiotowienie i że od razu połączone ze ślubowaniem miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej oraz “że cię nie opuszczę aż do śmierci”.

A jednak towarzysząc przez tyle lat małżeństwom w kryzysie (czy wręcz opuszczonym małżonkom), zauważam, że ten element nie jest taki oczywisty, że właśnie ta prosta formuła: „wziąć kogoś” oznacza ogromną odpowiedzialność, z której ludzie zbyt szybko rezygnują. Ona bądź on nie jest taki jaki miał być, moje „delikatne” sugestie zmiany nie są brane pod uwagę i zaczynamy się zwalniać z pozostałych elementów: miłość już nie jest wysiłkiem kochania całej drugiej osoby, tylko staje się uczuciem, które może zaniknąć; wierność jest narażana przez swobodne rozmowy i zachowania wobec osób płci przeciwnej, a uczciwość małżeńska sprowadza się do przynoszenia pieniędzy do domu lub wykonywania w nim wszystkich obowiązków.

Jednym z najpiękniejszych owoców naszych Programów jest moment, kiedy małżonkowie podejmują świadomie swoje małżeństwo jako swoje osobiste powołanie, jako miejsce wzrostu i walki, jako zadanie dla siebie, by kochać całym sercem, bez warunków, bez „ale” i bez zastrzeżeń. Biorę i ślubuję, bo sam siebie oddałem aż do śmierci.

Ks. Jarosław Szymczak

Górski trening łagodności

February 17, 2017 5:00 am

Mamy to szczęście dzielić z Pawłem wspólną orbitę: góry. W ostatni weekend wybraliśmy się w nasze ukochane Tatry. Okazało się, że wspólny trekking w trudnych, surowych zimowych warunkach, paradoksalnie może być cudowną lekcją łagodności! Kiedy wspinamy się do góry, każde z nas idzie własnym tempem. Dla wysportowanego, szybkiego Pawła oznacza to – co jakiś czas – czekanie na mnie i sprawdzanie, czy wszystko ze mną ok. Myślę, że to bardzo uczy go pokory, uważności na mnie. Dla mnie z kolei to lekcja zaufania – podążania śladami zostawionymi przez niego; to wiara, że poczeka, obejrzy się, ale także akceptacja tego, że każde z nas może iść własnym tempem, że on nie musi zwalniać, żeby dotrzymać mi kroku. Nie musimy rozmawiać, aby czuć swoją bliskość i troskę. Ważne, jeśli w końcu spotkamy się, aby wspólnie odpocząć czy wreszcie podziwiać szczyt!

Góry dają też wspaniałą możliwość opiekowania się sobą nawzajem. Tylko w górach Paweł wiąże mi sznurówki butów :-), dba o to, żebym się nie przegrzała (bo zwykle jako zmarzluch wkładam na siebie kilka warstw). Ja z kolei mogę okazać mu wdzięczność i tak potrzebne każdemu mężczyźnie przekonanie, że mu ufam, że pójdą z nim wszędzie, że jest moim przewodnikiem.

Pięknym dla mnie czasem jest też moment zejścia, kiedy idziemy już blisko siebie, oddechy nie są już takie rwane i możemy rozmawiać. Magia przyrody wokół – cisza, brak ludzi (tak jest tylko zimą w Tatrach 🙂 ), przestrzeń – ogrania nas, łagodniejmy po wpływem tych cudów natury i mamy odwagę rozmawiać o rzeczach ważnych, marzeniach, obawach, planach, a nie tylko o liście zakupów… 🙂

Wspólne górskie doświadczenia jeszcze długo nosimy w sobie i sprawiają one, że łatwiej jest w sobie obudzić tak potrzebną w relacji łagodność.

Ania

Idealny wieczór

February 15, 2017 5:13 am

Pamiętam, jak podczas rekolekcji na etapie przedstawiania się jedna z żon (niecały rok po ślubie) zaczęła mówić, że chciałaby, żeby jej mąż WRESZCIE (bardzo istotne słowo) zaczął ją zabierać na romantyczne kolacje, spacery po górach, niezapowiedziane wycieczki w nieznane.

– Ja wiem, że tak będzie. I to już niedługo, on tylko potrzebuje czasu, żeby to wszystko dobrze przygotować. Prawda? – rzuciła, na sali oczekując potwierdzenia…

Każdy przez to przechodzi. Weźmy wczorajszy dzień, walentynki. Prawie każda żona chciałby ten wieczór spędzić w romantyczny sposób. Kolacja przy świecach w restauracji z widokiem na Wieżę Eiffle’a, ewentualnie jakiś romantyczny film… a przecież w tym samym czasie gra Barcelona z PSG w Lidze Mistrzów i walentynki-walentynkami, ale taki mecz nie zdarza się często. I to właśnie dla większości mężów będzie idealnie spędzony wieczór.

Bardzo często w konfrontacji z rzeczywistością okazuje się, że nasze idealistyczne wizje legły w gruzach. I tak będzie, jeśli o naszych marzeniach i planach, nie będziemy rozmawiać, tylko będziemy oczekiwać ich spełnienia. Warto rozmawiać, naprawdę.

Łukasz

Walentynki

February 14, 2017 5:00 am

Coraz bardziej popularne, przynajmniej medialnie, sprawiają, że dziś wszyscy myślą o miłości, swoich ukochanych i bliskich. Oprócz komercyjnej przesady i tyranii powinności, która czasem może śmieszyć (jak ten gościu, który długo wybierał jakąś stosowną kartkę na Walentynki i wreszcie zdecydował się na jedną z nich: „Dla jedynej” – i poprosił o 10 sztuk), jest też drugi wymiar tego święta, kiedy uświadamiamy sobie, jak ważną jest rzeczą komunikowanie drugiej osobie, że jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie.

Krok pierwszy w Programie ma mi pomóc zobaczyć prawdziwą osobę, która jest przy mnie, a nie jej czy jego idealistyczne, moje własne, wyobrażenie. Jesteśmy zaproszeni, żeby każdego dnia na nowo odczytywać jej/jego piękno, wartości, zalety i talenty.

Można mieć pretensję, że mężczyźni kupują kwiatki kobietom tylko raz w roku – 8 marca, można mieć pretensję, że trzeba wielkich kampanii reklamowych, żeby mężczyźni coś dobrego powiedzieli (i/lub podarowali) ukochanej w Walentynki, ale też zamiast zmieniać jego, żeby robił to częściej, mogę zmienić siebie i przyjąć ten dar najpiękniej jak można.

Z życzeniami najpiękniejszych spotkań

Ks. Jarosław

odchudzanie i zmiana siebie

February 13, 2017 5:00 am

Znajoma psycholog i coach, Ola Mroczko, napisała kiedyś świetny tekst o odchudzaniu, który bardzo mi się spodobał. Motywem przewodnim było to, że nie da się schudnąć, nie kochając siebie. Jeśli przechodzę na dietę dlatego, że nie znoszę własnego odbicia w lustrze, to działam jakoś przeciw sobie i nie mogę być efektywny.

Ks. Jarek wczoraj pisał o naszej zasadzie nr 1 – “zmieniam siebie”. Głęboko wierzę, że to jedyna metodologia zmieniania świata na lepsze. Do dziś jednak czuję pewien opór, gdy “mam zmieniać siebie”. 🙂 Ze wzrostem w rozumieniu JA+TY i z wiekiem jest on coraz rzadszy, ale na początku był ogromny. I myślę, że tak jak w odchudzaniu katowanie siebie dietą, żeby z nielubianej “grubaski” czy “grubaska” zrobić modelkę / modela jest strategią na efekt jo-jo – tak samo zmienianie siebie z powodu niechęci do siebie albo dlatego, że mi ktoś kazał, albo dlatego, że jest w tym jakaś idea – jest skazane na niepowodzenie.

“Zmieniam siebie” zaczęło działać w moim życiu, gdy zobaczyłam, że mam wybór. I że to cudowne, że mogę mieć wpływ na to, kim jestem. I że mogę dawać ludziom to, czego sama potrzebuję. Prawdopodobnie to moje największe i zupełnie samodzielne odkrycie w zeszłym roku, naznaczonym licznymi kryzysami w relacjach z innymi ludźmi. Wymyśliłam sobie maksymę: “daj to, co chcesz dostać”. Nie po to, by to dostać od innych, ale dlatego, że to, czego potrzebujesz i szukasz w relacjach, jest także tym, na co jesteś najbardziej wrażliwa/y. Czyli jest to Twoim darem, talentem, zasobem. A skoro Twoim, to nie warto oczekiwać, że inni będą potrafili dawać to lepiej. Na przykład: jeśli chcesz, by Twoje środowisko życia i pracy było bardziej empatyczne, ofiaruj empatię; skoro jej poszukujesz, jest Twoją wąską specjalizacją.

Nie można zmieniać siebie, nie kochając siebie i nie widząc swoich atutów. Głębokie pokochanie samego siebie pozwala powiedzieć sobie: “możesz zrobić kolejny krok do przodu”, “możesz zareagować inaczej”, “potrafisz zachować się tak, jak chciałabyś, by traktowano Ciebie”. I o ile w stylu zmieniania siebie motywowanym perfekcjonizmem, gdy upadamy, zostaje złość na siebie, to gdy mamy dla siebie choć trochę miłości – powiemy sobie “chodź, dasz radę, jutro możesz to samo zrobić lepiej”, “potrafisz ofiarować drugiemu coś lepszego z siebie”. Wierzę, że Boża miłość dźwiga nas i przynagla podobnymi słowami.

Małgorzata Rybak

Zmienić siebie

February 12, 2017 5:10 am

Tak deklarujemy w czasie Programu. I przypominamy sobie o tym, kiedy konfrontujemy się z jakąś naszą idealistyczną wizją wobec swojego męża czy żony. Powstrzymujemy się wtedy, żeby nie zwrócić krytycznej uwagi, żeby nie marudzić i nie komentować. Mobilizujemy się wtedy, żeby pozwolić drugiej osobie na bycie sobą, nie zaś wierną kopią mojego wymyślonego wizerunku.

Warto jednak włożyć jeszcze większy wysiłek nie tylko w to, żeby pozwolić drugiej osobie na jej własne życie, ale też zastanowić się, co konkretnie mogę dziś zrobić, żeby zmienić siebie. Więcej uśmiechu, więcej wsłuchania się w to, co inni do mnie albo przy mnie mówią, serdeczne zainteresowanie się, co słychać u kogoś; długo odkładany telefon do kogoś, kto czeka…

Co dziś konkretnie mogę zrobić, żeby ludzie dookoła mnie poczuli się lepiej, żeby zobaczyli świat od piękniejszej strony, żeby usłyszeli, że są ważni, dobrzy i interesujący?

Zmienić siebie wcale nie musi oznaczać wielkiej i intensywnej pracy nad sobą. Może oznaczać po prostu zapomnienie o sobie – “jaki to jestem ważny”. Zmienić siebie oznacza zauważyć obok siebie kogoś innego, kogoś, o kogo mogę się zatroszczyć, komu mogę przynieść odrobinę radości, nadziei czy zainteresowania. Czasem ta zmiana siebie oznacza postawienie naprzeciwko siebie zamiast lustra – kogoś drugiego, którego już dawno przestałem zauważać.

Z modlitwą za wszystkich Absolwentów

Ks. Jarosław Szymczak

Poduszka powietrzna

February 8, 2017 5:00 am

Łagodność można odbierać na wiele sposobów. Syn twierdzi, że to znaczy, że ktoś jest miły albo że ma futerko. Słownik z kolei podaje jako jedną z definicji słowa “łagodny” – „niepowodujący gwałtownych reakcji chemicznych”. I to jest moim zdaniem najpełniejsze wyjaśnienie (mimo, że odnosi się raczej do kosmetyków czy innych substancji ze świata chemii).

Gosia wspominała wczoraj, że łagodność to „dobroć w reakcji na to, co nie do końca jest po mojej myśli”. To jest klucz: nie po mojej myśli. Ja myślałem, że ktoś zareaguje, dostrzeże coś, a może nawet się domyśli? Tak się nie stało, bo ktoś zaplanował coś „po swojej myśli”. Trudno go za to winić, skoro moich myśli przecież nie zna. Ale czy mam to Żonie/Mężowi za złe? Bardzo często. A przecież to nie jej/jego wina, że myśli inaczej.

Łagodność w małżeństwie jest trochę jak taka poduszka powietrzna w samochodzie – przy zderzeniu minimalizuje obrażenia. Wiadomo – po wszystkim trzeba ją napompować na nowo, ale jest ona niezbędna.

I zgodnie z definicją, jeśli w domu, w relacjach panuje łagodność, to gwałtowne reakcje nam nie grożą, nawet jeśli gdzieś tam, raz na jakiś czas, pojawi się jakiś kwas. 😉 W starciu z łagodnością – nie ma szans.

Łukasz Czechyra

dlaczego łagodność?

February 7, 2017 5:00 am

Wspaniale było towarzyszyć na ostatnim Programie kolejnym parom, które odkrywają 6 kroków do zmiany w relacji. Cudownie było słuchać o tym, że nie przeżyli jeszcze w swoim życiu podobnego weekendu, choć uczestniczyli już w wielu rekolekcjach i eventach dedykowanych małżeństwu w Kościele. I że przychodzili na niego pozbawieni nadziei, a wychodzą z zupełnie nową perspektywą. I jak bardzo chcą wdrażać w życie narzędzia i strategie, jakich mogli się w czasie JA+TY=MY uczyć.

Zaletą bycia w gronie trenerskim jest to, że można Program powtarzać po raz kolejny i kolejny. I ja również wyszłam z niego pełna pomysłów, postanowień i z nową wizją siebie w rodzinie. Jakże szybko przekonałam się, że pierwszy krok nie bez przyczyny związany jest nie tyle z fantastycznymi pomysłami na własne działania i inicjatywy, ale z reagowaniem na rzeczywistość i zachowanie innych. “Łagodność”- to inaczej mądre opanowanie, cierpliwość i dobroć w reakcji na to, co nie do końca jest po mojej myśli. Wystarczył jeden wieczór w rodzinie po powrocie do domu, by się przekonać, że inni nie potrzebują moich świetnych pomysłów, ale lepszych reakcji na ich własne poczynania.

I choć łagodność wydaje się tak pasywna, tak pozbawiona władzy “ja” i być przeciwieństwem działania, że wydaje się bardziej anty-strategią niż pomysłem na jakąś aktywność, przecież tak naprawdę jest szczytowym wyrazem decyzyjności. To ja decyduję o tym, jak się zachowam i jak zareaguję – nie moje emocje, których właściwością jest nietrwałość. To we mnie najpierw może wygrać dobro.

Małgorzata Rybak