Dar z siebie dla siebie

March 24, 2017 12:39 pm

W taki dzień jak dziś, tak mi ciężko zebrać jakieś sensowne myśli. Kolejny zamach, tym razem w Londynie, przypominający, jak bardzo jako ludzie jesteśmy słabi. Dopadł mnie paskudny przedwiosenny wirus. Od tygodnia nie mogę się wyspać, bo na balkonie dokładnie po drugiej stronie ściany, przy której mam głowę zagnieździły się gołębie, więc codziennie  punktualnie o 5 rano budzi mnie ich gruchanie. A do tego wieje i pada, i akurat dzisiaj córka miała odbiór sukienki komunijnej… a tu mokro i sukienka się zabrudziła i ach….. Zacisnęłam zęby, kilka łez popłynęło i kiedy już miałam się rozsypać na kawałki, użalając się nad własnym losem, pomyślałam  – stop – a gdyby tak teraz spróbować był darem z siebie, ale dla siebie? Gdyby tak bez oskarżania się o egoizm, wziąć długą kąpiel (przetrzymać dobijające się do co chwila do łazienki dzieci 🙂 ), gdyby tak nie robić sobie wyrzutów, że pusta lodówka i stos niewyprasowanych ubrań? Gdyby tak potraktować siebie jak najlepszą przyjaciółkę? Przytulić, zrobić pysznej kawy,  poczęstować kawałkiem ciasta?

Ta zmiana perspektywy pozwoliła mi spojrzeć na świat inaczej. Bo przecież to jest tak, że nie dasz tego, czego nie masz. Więc ciężko być darem z siebie dla Męża, dzieci, kiedy samemu nie potrafi się być „darem dla siebie”. Trudno nie obarczać kogoś oczekiwaniami, jeśli nie potrafimy odpuścić samemu sobie.

Kiedyś słyszałam, może nieco obcesowe, ale jakże prawdziwe stwierdzenie, żeby traktować siebie przynajmniej jak zaprzyjaźnionego psa. 🙂 . To znaczy karmić odpowiednim jedzeniem, zapewnić ruch, czas na zabawę i dobry sen, głaskać, pielęgnować, przytulać. Ile z nas – bo myślę że większy problem mamy my, kobiety, z odpuszczaniem sobie – może powiedzieć z ręką na sercu, że dzisiaj zapewniła sobie choć kilka z tych rzeczy, które zwykle zapewniamy naszym psiakom każdego dnia? Przechodzę więc od słów do czynów i idę zadbać o siebie! A jak wróci mój Ukochany, to już będę na pewno lepszą wersją siebie! 🙂

Ania

prawo własności

March 23, 2017 5:00 am

Temat „Dar z siebie” nie tylko uwrażliwia nas na to, aby w sposób wolny, twórczy i radosny być darem z siebie, i że nie możemy ofiarować niczego, co nie należy do nas, ale również zwraca nam uwagę, w jaki sposób ten dar przyjmować.  Uświadamiamy sobie też, że nie będzie on do nas należał dopóty, dopóki go nie przyjmiemy. Czyli dopóki daru, podarunku nie przyjmiemy, należy on do darczyńcy.

I tak praca nad sobą, aby być darem z siebie, może nas też jeszcze czegoś nauczyć. Czegoś niezwykle ważnego, z czym nieraz borykamy się w naszym życiu, co też utrudnia nam bycie darem – z agresją wobec nas; z zawiścią, zazdrością, złością, obelgami.

Dopóki ich od innych nie przyjmiemy, nie należą do nas; są własnością osoby czy osób, które je noszą w sobie i za wszelką cenę chcą nas nimi u(nie)szczęśliwić. Takie jest prawo własności.

Dorota

Małże w Poście

March 18, 2017 8:29 am

Przez wieki krążyły różne fantastyczne pomysły na temat produkcji pereł. Dzisiaj już wiadomo, że czynnikiem sprawczym jest ziarenko piasku, które dostaje się do wnętrza perłopława, tworząc strukturę zwaną “woreczkiem perłotwórczym”. W nim rozpoczyna się proces odkładania masy perłowej…

Małż początkowo wzbrania się, usiłując pozbyć się intruza. Odczuwa ból , który jest zupełnie nowym doznaniem. Z czasem akceptuje nową sytuację, nie płacze, nie rozpacza…
Powoli dzień po dniu przemienia swój ból w perłę , tworząc piękne arcydzieło.

Trawa post, który jest chwilą zatrzymania się na modlitwie, refleksją nad sensem i jakością życia. To czas porządków wiosennych w domu i ogrodzie, a przede wszystkim w nas samych. Dobry moment do postawienia sobie krótkiego pytania: ” jak?” .

Jak być trochę lepszym niż wczoraj?
Jak umieć rezygnować z przyjemności własnych w imię wyższych intencji?
Jak znaleźć czas dla tych którzy mnie potrzebują?
Jak przerobić w sobie decyzję nawrócenia do przemiany – w bycie darem?
Jak naśladować perłopława, by stworzyć w trudach codzienności perłę relacji?

Katarzyna Stettner

Gdzie popełniłam błąd? :)

March 17, 2017 7:23 am

Moją mocną stroną jest kreatywność, więc uwielbiam to, że dar z siebie jest twórczy, radosny, wolny i daje duże pole do popisu. Nie stanowi więc dla mnie problemu wymyślanie nowych pomysłów, niespodzianek, zaskakiwanie Pawła prezentami czy zorganizowaniem czasu w ciekawy sposób. Można nawet pokusić się o wniosek, że w tej materii wykazuję aż za dużą aktywność. 🙂 I wszystko jest pięknie… do czasu… Kiedy następuje zderzenie z reakcją Ukochanego. Bo u mnie bardzo często w pakiecie z darem jest zaszyte bardzo konkretne oczekiwanie, określona ilość “achów” i “echów”, pełne wdzięczności spojrzenie i słowa miodem płynące. 🙂 No, w końcu należy mi się nagrodę za pomysł, oryginalność i w ogóle. W efekcie kiedy życie gotuje mi inny scenariusz niż sztuka zapisana w mojej głowie – pojawia się złość, rozczarowanie i zadawanie sobie pytania: gdzie popełniałam błąd? 🙂

Dopiero Program pomógł mi zrozumieć, no właśnie… gdzie popełniłam błąd. Zarządzanie oczekiwaniami to nie lada sztuka, ale warto się jej uczyć, a przede wszystkim warto w sobie szukać radości z samego aktu dawania, a nie z reakcji, która nastąpi potem. Tak wiem, to trudne, ale z pewnością możliwe. Jak to robić? Nie mam złotego patentu, wciąż popełniłam błędy, choć mam nadzieje, że jest ich mniej. To, co ja robię, to przede wszystkim staram się przechwytywać wszystkie głosy w mojej głowie, które szepczą mi: “nie tego się spodziewałaś”, “powinien to”, “powinien tamto”. To powoduje, że odbieram tym słowom moc wprowadzania mnie w rozczarowanie.

Na końcu chciałam podzielić się Wami jeszcze małym ćwiczeniem, które kiedyś zrobiliśmy razem z Pawełkiem. Bardzo je polecam w kontekście szukania inspiracji do daru z siebie. Jest ono bardzo proste i polega na napisaniu  i powiedzeniu Mężowi/Żonie wszystkiego tego, co powoduje, że czujemy się kochani, bezpieczni i zaopiekowani w formule: “Czuję się kochany/bezpieczny/zaopiekowany kiedy Ty…” To mogą być drobne rzeczy, np. “kiedy się do mnie uśmiechasz, kiedy okrywasz mnie kocem podczas drzemki na kanapie, kiedy opłacasz rachunki, bo wiesz, że tego nie znoszę” albo rzeczy nieco większe. Taka lista to prawdziwa skarbnica wiedzy! Zatem do dzieła! Skarby ukryte są tuż pod naszym nosem. 🙂

Ania

świeca

March 16, 2017 5:00 am

Gdy się pali, daje światło i ciepło. Jej bezgłośny płomień jest pełen energii, dającej ciepło i poczucie bezpieczeństwa, i zawsze pali się w górę, wskazując jakby drogę wzwyż, ku górze. Bo ten płomień jest w świecy tak naprawdę najważniejszy. Ale aby świeca mogła płonąć, musi przejść pewną drogę przemiany, kosztem samej siebie. Wosk czy stearyna, z której jest zrobiona, pod wpływem temperatury topi się i zamienia w ulotny płomień.  Jest takim symbolem daru z siebie.

Może dlatego żony tak bardzo lubią kolacje przy świecach, bo właśnie w tym wyjątkowym czasie przeznaczonym dla siebie nawzajem, gdy palą się świece (a nie jedna świeca), to właśnie one przypominają, że małżonkowie są dla siebie nawzajem darem z siebie.

Może warto o tej symbolice świecy w małżeństwie porozmawiać sobie… przy świecach 🙂

Dorota

dar i granice

March 15, 2017 4:30 am

Autorzy JA+TY=MY mówią o tym, że nie da się dać czegoś, czego się nie posiada.

Myślę, że dlatego “dar z siebie” wymaga znajomości swoich granic. Gdzie się zaczynam i gdzie kończę? Co jestem w stanie zrobić, a czemu już nie podołam? Ile jestem w stanie wziąć na siebie? To pokora. Uznanie swoich możliwości. Uznanie, że jestem jak inni ludzie: potrzebuję snu, potrzebuję momentów zatrzymania, innych ludzi, spaceru, zdjęcia z głowy trosk.

Na drugim biegunie jest pycha: dam z siebie wszystko i wszystko zawsze wezmę na siebie. Oddam wszystkie zasoby. Potem jednak następuje bankructwo. Nie ma już nic do oddania.

A przecież gdy dbam o siebie, podejmuję troskę, by mój dar był możliwy i piękny. Więcej snu zapewni lepsze interakcje z bliskimi. Spacer – przewietrzy głowę. Uczciwe postawienie sprawy: “nie dam rady tego zrobić” – zaoszczędzi potem nerwów, nie tylko nam. Zrobienie czegoś, co lubię i co mnie uszczęśliwia – odda mnie szczęśliwą moim bliskim, sprawi, że ich także zainspiruję do radości życia.

Dar z siebie układa też kolejność: komu najpierw chcę go dać? Całemu światu, czy w pierwszej kolejności mężowi / żonie, dzieciom? Żaby nie zawieść ich, być może będziemy musieli zawieść kogoś innego.

Dar dobrze czuje się w granicach – w nich wzrasta i staje się możliwy.

Małgorzata Rybak

dar wygrany z samym sobą

March 13, 2017 5:00 am

Jest taka sfera daru dla drugiego, która w pierwszym momencie jest bardzo trudno uchwytna. W pierwszym rzędzie “dar” kojarzy się z czymś fizycznym, co możemy rzeczywiście dać. Na JA+TY=MY, podczas warsztatowej burzy mózgów startujemy z reguły od kwiatów i upominków, potem okazuje się, że dar to także lunch do pracy, wzięcie na siebie jakiegoś obowiązku, żeby mąż czy żona już nie musieli tego robić albo dobre słowo – i okazuje się, że wyobraźnia pokazuje więcej i więcej.

Ale jest też taki obszar, który wydaje się jeszcze większym wyzwaniem, bo dar pozostaje naszą tajemnicą. Dotyczy nie tyle naszych pomysłów, co zrobić dla drugiego, ale reakcji na jego/jej działania. To pozostająca w ukryciu decyzja, by nie obrazić się na czyjeś zmęczenie, brak ochoty na nasze towarzystwo akurat w tym momencie. Trudne dla nas słowo – wziąć od lepszej strony. Albo też nie odpowiedzieć fochem na focha, nie eskalować negatywnych emocji, ale wydobyć z serca coś zupełnie innego. Na zewnątrz będzie widać nasz uśmiech, dobre słowo, żart – choć pracy, jaką wykonamy w środku, nikt nie zobaczy.

Może tylko nasz Anioł Stróż, który nauczył się drgania naszych mięśni twarzy na pamięć, albo Pan Jezus, który widzi wszystkie walki w naszych sercach. Te wygrane są źródłem ogromnej wewnętrznej radości; z tych ciągle jeszcze przegranych – możemy się zawsze uczyć.

Małgorzata Rybak