zaproszenie

May 31, 2014 5:13 am

Bądźcie płomiennego ducha! (Rz 12,11)

Szczególnie to pouczenie mnie dzisiaj poruszyło. Sama nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że mój duch tak często opada, ulega zniechęceniu, przymarudza 😉 Chociaż sama bardzo lubię, gdy mój duch jest płomienny! Tryska nadzieją, nie szczędzi dobrych słów i pochwał. Jest entuzjastyczny, nie boi się wyzwań, działa! Nie zraża się niepowodzeniami, podnosi się mimo porażek. Motywuje innych. Daje siebie innym, daje z siebie dużo. Jest zaangażowany! A przez to sama taka jestem.

Trudne wyzwanie. Z pozoru tylko dla optymistów a naprawdę zadane każdemu. A jak mu podołać?

Gdy obserwuję historię opisaną w dzisiejszej ewangelii i widzę, jak Elżbieta została napełniona Duchem Świętym, gdy odwiedza ją Maryja, która jako pierwsza przyjęła do swojego życia Jezusa i krzyczy z radości, to nasuwa mi się taka oto odpowiedź:

otwórz drzwi Maryi, która wniesie Chrystusa do twojego życia, a wówczas duch twój ożyje, wzmocni się, dostanie wsparcia nawet w trudnych i ciężkich chwilach, bo będzie miał pomoc i wsparcie Tej, która zwierzyła bezgranicznie i wielkie rzeczy uczynił Jej Wszechmocny! (Łk 1,39-56)

Zatem:

Zapraszam Matko mego Pana i moja Matko!

Dorota

Spotkanie z Matką

May 17, 2014 10:32 am

Pierwsze “kroki” po przylocie do Meksyku kierujemy do Niej, Matki Bożej z Guadalupe; choć to nie po drodze, w drugą stronę, w piątkowym korku i tylko na pół godziny. Ale jak nie odwiedzić Matki, która jeszcze na dodatek prosiła, żeby Jej przynosić wszystkie swoje troski i problemy. A już ich znowu się trochę uzbierało. Polecamy jej książkę o Niej, która powstaje (powód ponownej wizyty w Meksyku Janusza Rosikonia), Program 1, który rusza w sobotę, drugie spotkanie studentów Modelu Creightona (od poniedziałku do soboty) i te wszystkie prośby, których jakoś nigdy nie brakuje.

Ale najpierw jest po prostu radość, że znowu jesteśmy u Niej, że można powierzyć się Jej na nowo i oddać jej serce. Gdy wychodzę z Bazyliki zawsze mam wrażenie, że jeszcze kogoś nie przedstawiłem, że jakieś intencji zapomniałem, ale zaraz się uspokajam, że przecież Ona wie, że właśnie Jej oddałem wszystko i że nie trzeba wielu słów, żeby być wysłuchanym.

Będę u Niej znowu w poniedziałek, więc cokolwiek trzeba Jej powiedzieć, to ślijcie duchowo, a ja Jej intencje naszych Czytelników przedstawię.

Każdy kto tu był wie, że jest to miejsce niezwykłe, że Ona tu naprawdę jest. I wysłuchuje, pociesza, strzeże i prowadzi.

z pozdrowieniami od Niej

ks. Jarosław

Matka Boża z Fatimy

May 13, 2014 4:16 pm

To nie pierwszy raz, kiedy Matka Boża ukazała się dzieciom. Wybiera to, co słabe i niemocne, tych co nie mogą zaimponować swoimi własnymi osiągnięciami ani uzyskać posłuchu ze względu na spore możliwości. Tak samo, jak wybrała w Meksyku prostego, ubogiego Indianina. Dzięki temu pokazuje, jak wiele mogą Ci, którzy Jej zaufali i Jej się powierzyli. Podobnie jak Jej Syn, nie chce działać sama. Powołuje swoich wybranych, żeby przez nich ukazywać wielkie dzieła Boże.

Kiedy stajemy wobec zadań przekraczających nasze siły, a za tymi zadaniami nie stoi nasza próżność czy chęć “pokazania się”, możemy zawsze liczyć na Jej pomoc.

Jest Matką Kościoła i każdego z nas otacza najszczególniejszą opieką.

Jestem w tym miesiącu tak bardzo dumny z mojej Ojczyzny, która tak jest Jej wierna. Nasze Nabożeństwa Majowe nie mają sobie równych, już nie mówiąc o tym, że w wielu krajach ich po prostu nie ma.

Polonia semper fidelis.

Z pamięcią o Was

ks. Jarosław

 

zawsze jest ktoś

April 11, 2014 9:29 am

To już ostatni piątek przed Wielkim Tygodniem. W czytaniach gęsto od opisów sytuacji, w których Pan Jezus naprawdę ma kłopoty. Oskarżany, odrzucany, Jego słowa – jak grochem o ścianę. Rozpoczyna się, po ludzku patrząc, “wielkie fiasko”. I Jego droga ku całkowitej samotności.

I kiedy myślę ostatnio o tym opuszczeniu, o niemożności zakomunikowania innym, w jakiej otchłani się znajduje – a wiemy przecież dobrze, jak może izolować cierpienie – zaczynam widzieć wokół Niego ludzi. Nie ma Piotra, Andrzeja i innych, z którymi związał blisko swój los, nie ma Judasza, który zdradził. Ale na drodze krzyżowej jest Matka, Weronika, Szymon, płaczące kobiety. I nawet pod krzyżem – znowu Matka, ukochany Jan, Maria. Jednak czyjaś kochająca i wierna, choć na swój sposób bezradna, obecność. I w nich jakieś zapewnienie, że nie da się stracić wszystkiego, nawet gdyby się nam wydawało, że w bywamy kompletnie ogołoceni.

Koleżanka napisała mi ostatnio w liście: “zawsze jest ktoś”. Nigdy nas Pan Bóg nie zostawia samych jak palec. Zawsze jest ktoś, choć czasem zauważamy tylko tych, których fizycznie czy psychicznie z nami akurat nie ma. I zawsze jest On. Najbliżej. I zapewnia, że z Nim nigdy nic się nie kończy, zawsze dopiero zaczyna.

M

życie pod ochroną

March 25, 2014 5:00 am

Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. (Łk 1, 31)

Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Od kilkunastu już lat obchodzona w Polsce jako Dzień Świętości Życia – w odpowiedzi na pragnienie bł. Jana Pawła II, by taki dzień został wpisany w kalendarz liturgiczny.

Nie tak dawno temu, 8 marca, mijałam małą grupkę pikietującą w centrum Wrocławia z hasłami wyzwolenia kobiet (choć również Romów i nie doczytałam, kogo jeszcze). Było to wkrótce po tym, jak straciliśmy długo wyczekiwaną ciążę. Opanowałam impuls, by zostawić auto na środku skrzyżowania i opowiedzieć o tym, że nie mamy żadnej władzy nad życiem. Nie jest w naszej mocy. Możemy co najwyżej zabiegać o to, by zaczynało się i kończyło godnie, także przygotowując nasze dzieci do stania się kiedyś rodzicami.

Obecność każdego z nas na tym świecie – to małe-wielkie Zwiastowania. Pierwsze cieszyło się Niebo. Zdarza się jednak, że poza nim do radości jeszcze nikt nie dojrzał. Świętość życia to także jego kruchość, zdanie na dobrą wolę tych, którym jest zwiastowane. W tym dniu szczególnie możemy pomóc naszą modlitwą tym mamom i tatom, którzy wydają się sobie samym na rodzicielstwo niegotowi. Żeby przyjęli obecność kogoś, kto już od pierwszych chwil za darmo ich kocha.

M

Z wizytą na imieninach

March 19, 2014 9:42 am

Jeszcze nie jest nam dane wybrać się do św. Józefa na imieniny. Póki co. Ale jak Boże Miłosierdzie tego dokona, że już się w Niebie znajdziemy, to ja na pewno będę czekać na ten moment.

Chodzi w końcu o imieniny Opiekuna Kościoła świętego. A Kościół przecież jest nie tylko walczący (ziemia) czy pokutujący (czyściec), jest też chwalebny (Niebo). Jak dla mnie motyw wystarczający, żeby CAŁY Kościół dziś uroczyście świętował, ze szczególnym akcentem na uroczystości w Niebie.

Obecność potwierdził Bóg Ojciec i Duch Święty. Od początku poznali się na Nim. Archanioł Gabriel towarzyszy Matce Bożej, która dogląda wszystkich szczegółów. Wśród zgłoszonych gości jest też św. Teresa z Avila, ona była jedną z pierwszych, która głosiła wielką cześć św. Józefa (trochę o tym w dzisiejszej homilii). Czy też święci z kilkunastu krajów, które obrały sobie św. Józefa jako patrona (między innymi Meksyk, ale i Chiny!)…

Dalej już moja wyobraźnia nie sięga (choć prywatnie pozwalam jej rozwinąć skrzydła i powędrować osobiście na to spotkanie). 🙂

Nawet jeśli dla większości z nas będzie miał dzisiejszy dzień wiele wspólnego z każdą inną środą (przynajmniej pod kątem rozmaitych zajęć), to przecież nic nie ma prawa nam odebrać radości z tego, że Święty Józef nie tylko się opiekuje Matką Boża i Panem Jezusem, ale także mną.

Szczęśliwy ten, kto Go sobie obrał za Patrona.

Z serdeczną modlitwą

(za noszących Jego imię tym szczególniej)

ks. Jarosław

Meksyk – czas pożegnania

January 24, 2014 9:32 am

Od kilku dni jestem praktycznie codziennie u Matki Bożej z Guadalupe. Lub w Jej sprawach. A to dzięki Rosikoń Press – wydawnictwu, które szykuje książkę o Matce Bożej z Guadalupe. Ja mogę im towarzyszyć i przyglądać się ich pracy oraz uczestniczyć we wszystkich spotkaniach poświęconych Matce Bożej. Jest to także znakomita okazja do codziennego wstawiania się za wszystkich bliskich, do których to w sposób szczególny zalicza się grono naszych kochanych Czytelników “Przystani”.

Chciałbym się podzielić jedną historią usłyszaną w czasie tych spotkań. Jak pewnie większość naszych Czytelników wie, Matka Boża zażyczyła sobie, żeby wybudować w miejscu przez Nią wskazanym kaplicę, gdzie będzie wysłuchiwać naszych próśb: “Chcę mieć świątynię w miejscu, w którym okażę współczucie twemu ludowi i wszystkim ludziom, którzy szczerze proszą mnie o pomoc w swojej pracy i w swoich smutkach. Tutaj zobaczę ich łzy. Ale uspokoję ich i pocieszę”. Gdy tylko ksiądz biskup otrzymał znak, o jaki prosił Juan Diego, udał się następnego dnia, żeby zobaczyć to miejsce, gdzie się Matka Boża ukazała i gdzie ma stanąć świątynia. Powstała w dwa tygodnie.

I tu owa historia. Matka Boża powiedziała: “tutaj zobaczę ich łzy…”, ale miejsce bardzo szybko okazało się za małe. Rozbudowywane wiele razy – ciągle było za małe. Podjęto więc decyzję o budowie nowego kościoła. Ale Matka Boża powiedziała: “tutaj”. Wskazała na to właśnie miejsce, a nie, że gdzieś tu, na tym terenie. Ale już się nie mieścimy. Jak wybrnąć z tego dylematu? Zrobiono więc tak: w miejscu, gdzie planowano postawić nową świątynię, zbudowano drewniane rusztowanie, gdzie przeniesiono Matkę Bożą. Jeśli się Matce Bożej nie spodoba, to… coś zrobi. Kiedy Matka Boża przez osiem dni nie okazała, że jej to nie odpowiada, odniesiono Jej wizerunek do poprzedniego miejsca i rozpoczęto budowę świątyni.

Strasznie mi się ta historia spodobała. To jest prawdziwa wiara. I taki Meksyk spotkałem. Ludzi, którzy Matkę Bożą traktują bardzo na serio. Ona tu mieszka. Do Niej się przychodzi w odwiedziny, Jej się przynosi noworodki, żeby uprosić dla nich błogosławieństwo, do Niej się idzie przed operacją i po operacji. Do Niej się po prostu przychodzi.

Cieszę się więc bardzo, że mogłem być u Niej tak często, jak się tylko dało. Bo przecież też zawsze była to wizyta pełna modlitwy za Was wszystkich.

Z modlitwą,

W ostatni dzień w Meksyku (w czasie tego przyjazdu, oczywiście, bo tu trzeba wracać)

Więc jeszcze

Padre J.

 

 

nowości na Przystani

January 1, 2014 10:26 pm

Drodzy Czytelnicy,

Wraz z podróżą misyjną ks. Jarka przybył nam nowy tryb pisania na Przystani: codziennie możecie czytać jego homilię w języku angielskim (w zakładce EN). Do tej pory publikowane były tam wpisy tłumaczone na język angielski przez Agnieszkę Buczkowską lub przeze mnie, dla Czytelników nieznających polskiego. W tej chwili, niezależnie od tego, co publikujemy na stronie polskiej, ks. Jarek pisze po angielsku swój komentarz do Słowa-z-dnia. Znajdziemy w tych refleksjach to, z czego znaliśmy go na naszej półkuli – poszukiwania dobra, zachęty, zawierzenia, bliskiego odniesienia do życia. Dzielimy się więc tą informacją, by nie pozostawała wiadoma tylko Redakcji.

Nie, żebym była monotematyczna, ale skoro wersji polskiej na ogół nie mamy, chyba że na specjalną prośbę – może to kolejna szansa, by doskonalić znajomość języków obcych. 😉 Tym bardziej, że w Zespole powitaliśmy tłumacza homilii na język hiszpański (ES) – jest nim Roberto Garza Castillon Cantú, wykładowca Universidad Panamericana, który ubogaca nas także swą wielką pogodą ducha i serdecznością.

“Przystań” – od początku zawierzona Matce Bożej przez Basię i Michała, a potem wiele razy przez cały Zespół, doczekała się niedawno swojego zawierzenia także Matce Bożej z Guadalupe. I gdy ks. Jarek po angielsku właśnie Matce Bożej oddaje cały nadchodzący rok, Jej powierzamy nasze pisanie, a przede wszystkim Czytelników, bez których pisanie nie ma sensu.

Dziękujemy za Waszą obecność z nami – w czytaniu, dialogu i modlitwie,

Małgosia w imieniu Zespołu Przystani

czekam na Ciebie

December 17, 2013 5:00 am

Przypomniała mi się taka tradycja. Na szczęście jeszcze w Adwencie, na szczęście jeszcze jest chwila. Tradycja Karmelu Dzieciątka Jezus. Że się spędza dzień lub nawet kilka czekając z Maryją, ale z pomocą pewnego rekwizytu, który czekanie unaocznia. Figurka Dzieciątka, w koszyczku, ale za woalką, bo przecież jeszcze po tamtej stronie brzucha swojej Mamy.

IMG_8501

Każdy członek rodziny będzie miał u siebie w pokoju. Pokój trzeba więc nieco ogarnąć, by było gdzie podziać. Wieczorem gasimy wszystkie światła i ruszamy w maleńkiej procesji przez nasze M. Skakanka niesie świeczkę, bo starsza, Grzybek koszyczek, a ja staram się nie martwić, że huśta nim z namaszczeniem tak, iż grozi “przedwczesnym rozwiązaniem”. My, rodzice, z tyłu. Idziemy zanieść, gdzie trzeba. Śpiewając nasze: “Czekam na Ciebie, Jezu mój mały, ciche błagania ku Niebu ślę…”

Póki co – koszyczek u mnie w domowym biurze. Matka Boża czekająca pomoże, żeby z pracą zdążyć na spokojne przygotowania do Świąt. Ale już dziś wieczorem zaniesiemy ze światełkiem do córki. Jeszcze przecież kilka dni zostało do podziału czekania dla wszystkich…

M

dwadzieścia osiem lat *

December 16, 2013 8:43 am

Ani to dwadzieścia pięć, ani trzydzieści lat, ale jak mawia mój przyjaciel matematyk – wszystkie liczby są piękne.

Pierwszy raz spędzam rocznicę poza Polską. Zwykle bywałem na naszych rocznicowych spotkaniach ze współbraćmi z mojego roku. W ten sposób odwiedzaliśmy siebie, goszczeni co roku przez innego kolegę. Tylko raz, z okazji 25-lecia, wybraliśmy się na pielgrzymkę –  do Ziemi Świętej. Było to przeżycie niezwykłe. Na 30. rocznicę plany są różne: Fatima albo Guadalupe. Jakby to drugie miejsce miało dojść do skutku, to będę już w stanie posłużyć jako przewodnik. 🙂

Pierwszy raz poza Ojczyzną i pierwszy raz w parafii, jako gość, a przecież przyjęty tak niezwykle serdecznie. W czasie każdej Mszy św. zostałem obśpiewany, wyściskany i nawet obdarowany – od jednej dziewczynki dostałem kawałek ciastka z truskawkami. 🙂

Umówiłem się z Matką Bożą, że przyjadę podziękować za ten niezwykły i cudowny dar do Jej kaplicy, do Cerrito na wzgórzu Tepeyac we wtorek. To pierwsza wolna chwila.

Wiem, że ciągle do tego wracam, ale słowa Matki Bożej skierowane do św. Juan Diego, za każdym razem przejmują mnie prawdziwym wzruszeniem: “Wiedz, najdroższy synu, że jestem Świętą Maryją, Przeczystą zawsze Dziewicą, Matką prawdziwego Boga, Twórcy życia, który wszystko stworzył i podtrzymuje w istnieniu, Pana nieba i ziemi.

Bardzo chcę, gorąco pragnę, aby w tym miejscu zbudowano mi świątynię, gdzie będę jawnie głosić i okazywać tę moją miłość i dobroć, gdzie będę ofiarowywać pomoc i obronę, ponieważ jestem naprawdę waszą łaskawą Matką; tak twoją, jak i was wszystkich, którzy na tej ziemi będziecie się razem gromadzić, oraz wszystkich innych, którzy pobożnie i ufnie będą mnie wzywać.

Tu wysłucham ich żalów i łez, w kłopotach wyświadczę dobrodziejstwo, a w każdym ucisku przyniosę ratunek. Aby zaś moje życzenie mogło się spełnić, idź do Meksyku do pałacu biskupa. Powiesz mu, że ja cię przysyłam, abyś go powiadomił, jak bardzo chcę, by mi wybudowano tu dom, aby mi tu, na tym wzgórzu, wzniesiono świątynię”. (podkr. moje)

I jak tu nie jechać do tego miejsca, skoro tyle intencji, tyle żalów i łez, kłopotów, ucisków, które nieustannie trafiają do uszu i serc kapłanów na całym świecie.

Być kapłanem – to także zgodzić się na tę niezwykłą rolę pośrednika. Ludzie, którzy do nas trafiają, nie zawsze liczą na gotową radę czy rozwiązanie, choć dobrze, jak możemy i tym posłużyć, ale na pewno liczą, że to, co do nas przynieśli, trafi “wyżej”. Ciągnie mnie więc do tamtego miejsca tak bardzo. Mam świadomość, że choć jestem daleko fizycznie, to przecież jeszcze bardziej mogę wspierać i pomagać, bo za to bliżej tego miejsca, “gdzie będę jawnie głosić i okazywać tę miłość moją i dobroć…”

Dziękuję Wam, kochani, za każde dobre słowo, za każdą modlitwę, za pamięć, za wszelkie przejawy Waszej przyjaźni, troski i serdeczności. Wiele z nich trafiło aż tutaj, za ocean. Ważniejsze, że trafiły “wyżej”. To dzięki temu możemy być pomocni. Jak napisał jeden z Was: “Niech Pan, Który rozpoczął w nim dobre dzieło – sam go dokona”.

Wasz dłużnik nieskończony

z modlitwą i błogosławieństwem dziś szczególnym

ks. Jarosław

* Wyjątkowo dokładnie, bo było to w III Niedzielę Adwentu, niedzielę Gaudete i 15 grudnia.