Pewnie pamiętacie z Programu, że rytuały są zaworem bezpieczeństwa w relacji. Wspólnie spędzane chwile trzymają tę relację przy życiu; pokazują nam, że jest coś więcej niż “sprawy do załatwienia” w naszej codzienności, ale mają do spełnienia także kluczową rolę, gdy przychodzą jakieś wyjątkowo trudne okoliczności, które systematycznie odbierają nam czas (choroby dzieci, awaria w pracy, wyjazdy). Choćby wszystko w naszym życiu zwariowało, to jeśli nauczyliśmy się, by ich pilnować, nasza relacja może na nich “zawisnąć” i z nich czerpać w trudnych momentach.
Podobnie jest z modlitwą. Ogłądałam ostatnio IV część Harry’ego Pottera (postanowiłam zapoznać się z serią z otwartą głową – i, na marginesie, zdecydowanie odradzam ją dzieciom nie z uwagi na jakieś okultystyczne zasadzki, ale dlatego, że filmy zawierają sceny żywcem wzięte z horrorów dla dorosłego widza; im dalsze odcinki, tym mocniejsze i bardziej przerażające). I od Harry’ego jednak dorosły widz czegoś się może nauczyć. W turnieju o puchar czarodzieja best ever zawodnicy muszą przejść ostatni etap – labirynt. I otrzymują wskazówkę: uważajcie, labirynt zmienia tego, który przez niego idzie. I to właśnie ta zmiana jest największym niebezpieczeństwem.
Przyszło mi na myśl, że zwłaszcza gdy dni są pełne wyzwań i trudności, jak ten labirynt – także mogą coś w nas zmieniać. Mogą nami targać i poniewierać, doprowadzać do granic sił psychicznych i fizycznych. Może wyjść ze mnie ktoś, kto już nie reaguje tak, jak mówią wartości, które obrał za swoje. Modlitwa u progu dnia jest tym, co pomaga trzymać pion: fragment ze Słowa z liturgii dnia, które szczególnie dzisiaj może mnie prowadzić. Może jakiś do niego komentarz. Czas spędzony z Panem Jezusem, by mieć pewność, że będzie ze mną, cokolwiek by się nie działo, i przyjdzie z łaską na te najtrudniejsze momenty. To wyposażenie się na drogę przed wejściem w labirynt pracy, spotkań i czasem niemiłych niespodzianek.
Modlitwa – to rytuał budowania relacji z Panem Bogiem, w której bycie razem bierze górę nad działaniem. Im gorzej się dzieje i im mniej mamy czasu, tym bardziej musi pozostać obecny. Od niego będzie zależeć, czy przez labirynt dnia codziennego cało i zdrowo przejdziemy. A On nas może wyposażyć we wszystko, co nam będzie tego dnia potrzebne – by nie tylko “jakoś przetrwać”, ale by to był dobry dzień. 🙂
Małgorzata Rybak