Wyżej, szybciej, mocniej –

August 12, 2016 5:00 am

altius, citius, fortius – to hasło odnowionego w XIX w. przez barona Pierre’a de Coubertin’a ruchu olimpijskiego. Sportowe współzawodnictwo to ukoronowanie ciężkiej – a raczej konsekwentnej, systematycznej, pełnej wyrzeczeń, codziennej pracy. Wszak trening czyni mistrza. Obserwując bardziej lub mniej dokładnie zmagania sportowców zastanawiam się, w jaki sposób w małżeństwie, w rodzinie, zastosować tę zachętę, wprowadzić ją w życie. Na pewno mogę ją zastosować do siebie – bardziej się starać przekraczać siebie, swoje ograniczenia, niedostatki – właśnie w relacji do najbliższych osób. Współzawodnictwo w małżeństwie, w rodzinie? Nie – raczej współdziałanie, współistnienie – w którym każdy indywidualnie przekracza samego siebie.

Zmagania olimpijskie w Rio budzą refleksję nad moim miejscem w życiu – czy jestem obserwatorem, kibicem, czy uczestnikiem zmagań? Czy, jak mówił papież Franciszek na Campus Misericordiae, nie ma we mnie lęku, by wzrastać, marzyć, tworzyć…? Czy nie mylę szczęścia z wygodą – usadowiony  i zasypiający na dobrej kanapie? Czy, niezależnie od mojego wieku i sytuacji, jestem gotowy i chcę zamienic kanapę “na parę butów, które pomogą mi chodzić po drogach, o jakich mi się nigdy nie śniło, ani nawet o jakich nie pomyślałem” (Franciszek)…?

“Stoczyłem piękną walkę, bieg ukończyłem, wiary nie straciłem. Teraz czeka mnie już tylko sprawiedliwie zasłużony wieniec zwycięstwa”. (2 Tm 4, 7-8). 

Andrzej O.

 

Gdzie chrzest, tam nadzieja,

July 30, 2016 5:00 am

tam droga zbawienia przez wiarę, w miłości, ku pełni radości.

To słowa z pieśni jubileuszowej na obchody 1050-lecia Chrztu Polski. Zakończeniem tych obchodów była przedwczorajsza Msza Narodowa na Jasnej Górze z udziałem papieża Franciszka. Od momentu ogłoszenia programu papieskiej wizyty w Polsce – bardzo chciałem właśnie na tej mszy być. Próbowałem różnych sposobów, by dostać kartę wstępu. Po licznych staraniach uwieńczonych niepowodzeniami w końcu odpuściłem, straciłem nadzieję – i właśnie wtedy dostałem wejściówkę przed sam szczyt.

Zapadły mi w uszy i w pamięć dwie myśli papieża: o przekazywaniu autentycznej wiary z rodziny do rodziny, z ojca na syna, a zwłaszcza przez matki i babcie, którym należy się szczególna  wdzięczność.

I druga – na Jasnej Górze – tak jak w Kanie – Maryja uczy nas unikać arbitralnych decyzji i szemrań w naszych wspólnotach; jako Matka rodziny chce nas strzec razem.

Właśnie dla tych dwóch myśli papieża Franciszka warto było tam być. Wiem, że te słowa były do mnie, że 1050 lat temu moi przodkowie wybrali drogę, której ja nie chcę zmieniać, nie mogę zmieniać. Bo przecież – pomijając wszystkie inne argumenty z różnych dziedzin – mam w uszach i w pamięci słowa św. Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa z 1979 roku, usłyszane w sektorze F-4, że “człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa; i człowiek nie może sam siebie zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie”.

Każdy z nas, ludzi jest inny, niepowtarzalny, jedyny. Każdy – na obraz i podobieństwo Boga. Po czwartkowym spotkaniu z papieżem lepiej rozumiem, co to znaczy jedność w Chrystusie.

Andrzej O.