


Wczoraj we Wrocławiu po raz kolejny spotkaliśmy się z parami po Programie 1 w ramach “Przystani Małżeńskiej” – przestrzeni wspierającej przemianę relacji po weekendzie JA+TY=MY. Tematem spotkania była “Sobota z marzeń”, albo inaczej wspólne planowanie czytane w kluczu kroku 2 – szacunku i akceptacji dla różnic.
Po wprowadzeniu i odświeżeniu tematu, pracowaliśmy w 3 grupach warsztatowych. Potem pary miały czas na swój dialog przy kawie i cieście (dziękujemy za pyszne słodkie przekąski, przyniesione przez Was!!!).
Chcielibyśmy się podzielić najważniejszymi wnioskami z tego spotkania. Wspólne planowanie jest łatwiejsze, gdy jesteśmy świadomi swoich różnic i szanujemy je. Wtedy łatwiej włączymy w nasz wolny dzień “czas dla nas” – czyli skupiony na mężu / żonie, “czas dla siebie” – którego potrzebuję sam(a) ze sobą, by wrócić do wewnętrznej równowagi i czas, gdy robimy coś z pełnym wsparciem i akceptacją drugiej strony, choć niekoniecznie razem i wspólnie. Szacunek pomaga także wtedy, gdy razem sprzątamy czy pakujemy się na wycieczkę; to on mówi: “możesz to zrobić inaczej niż ja”.
Choć “niezgodność charakterów” jest podawana jako najczęstsza przyczyna rozwodów, to nie różnice sprawiają rozkład relacji, ale nasz stosunek do nich. Można je traktować jako przeszkodę dla MOJEGO planu na nasze życie, ale mogą się stać naszym największym kapitałem i bogactwem; polem dla włączenia poczucia humoru, ciepła i wzajemnego zrozumienia oraz początkiem podróży ku “TRZECIEMU ROZWIĄZANIU” (gorąco polecamy książkę Stephena Coveya pod tym tytułem). Ono nie jest jak kompromis – pierwszy krok do rozpadu związku. Trzecie rozwiązanie to nowa jakość, nowe terytorium, dobro, w którym odnajduje się każde z nas i nasze małżeństwo.
Przygotowaliśmy też dla Was poniżej check-listę ułatwiającą rozmowę o planach.
Dziękujemy za to intensywne spotkanie i do zobaczenia na kolejnym 🙂
Małgorzata Rybak z Trenerami i Organizatorami Centrum FPR we Wrocławiu
Choć już kiedyś o tym pisałem, myślę, że warto powtórzyć, żeby zorientować się troszkę w realiach pracy z rodzinami, jaką podejmujemy naszymi Programami w różnych miejscach na świecie. Hastings w Nebrasce, należące do Diecezji Lincoln, to jej drugie co wielkości miasto. Diecezja ta jest bardzo szeroka, bo prawie od jednego krańca stanu Nebraska (i jego granicy z Iową i Missouri), aż po drugi kraniec (i granicą z Colorado), czyli obejmuje wszystko, co leży poniżej rzeki Platte. Całość powierzchni to prawie 62 tysiące km2 (1/5 Polski), a mieszka tu ponad 500 000 ludzi, z czego katolików jest 100 000. Duszpasterską opiekę sprawuje 150 kapłanów w 134 parafiach. Hastings liczy sobie ok. 25 000 mieszkańców, z czego 1/5 to katolicy, którzy podzieleni są na dwie parafie.
Nasze Programy odbywają się w St. Cecylia Highschool, przy wsparciu miejscowego ks. Proboszcza, który od pierwszego Programu wspiera nas i uczestniczy w spotkaniach poprogramowych.
Jedynie w Hastings nasze Programy odbywają się w oparciu o społeczność parafialną – i jest to wyjatkowe w skali naszych doświadczeń w różnych miejscach. Nie jest przeszkodą ani odległość pomiędzy uczestnikami (czasem bardzo duża, jak np. w Meksyku czy Bogocie) ani brak stałego miejsca na spotkania po Programie (gdy trzeba za każdym razem szukać innego miejsca). Uczestnicy widzą się często przy wielu różnych okazjach i mają na miejscu duszpasterzy, którzy coraz lepiej znają nasze Programy i chętnie się włączają w spotkania.
Tym razem odbyły się dwa Programy na raz: JA+TY=MY oraz MY+RODZINA. To trochę trudniejsze dla prowadzącego, który ma dwa razy tyle wykładów, i dla organizatorów, gdy trzeba było wszystkie posiłki rozkładać na dwa różne harmonogramy. Jest też tutejszą tradycją, że pary z poprzednich edycji sami przygotowują posiłki dla nowych uczestników oraz przychodzą na Mszę św. na zakończenie. To wszystko powoduje, że Programy w Hastings rozwijają się bardzo dynamicznie, choć jest to przecież nieduża społeczność.
Dziękuję wszystkim za serdeczne otoczenie nas modlitwą i niezwodne wsparcie.
Otaczając Was moją modlitwą
Ks. Jarosław
PS. Jak pamiętacie, za kilka dni Program JA+TY=MY w Omaha. Już z góry proszę o pamięć.
Każdy kraj ma swoją specyfikę, także przy organizacji Programów. Inaczej to trochę wygląda w USA, inaczej w Kolumbii, inaczej w Meksyku, inaczej w Europie, że już o naszych polskich Centrach nie wspomnę. Jest to pewnie przejawem różnic i tradycji, bo choć Program wszędzie jest ten sam, to jednak zachowuje swoje lokalne elementy.
Meksyk pozostaje ciągle nr 1, gdy chodzi o „spokojne” podejście do czasu. Przyjeżdżamy w sobotę 10 minut przed rozpoczęciem Programu. Poza sprzątającymi plac – jeszcze nikogo nie ma; rozstawiamy więc krzesła, szykujemy salę. Ta, która jest dla nas, była otwarta, ale jeszcze potrzebna nam druga, tylko nie ma kogo poprosić o otwarcie. Dopiero kilka minut po oficjalnym rozpoczęciu pojawiają się pierwsze pary, które schodzić się będą jeszcze przez godzinę. Kiedy organizowaliśmy Program w Meksyku po raz pierwszy, było to dla mnie nie do przeżycia. A trzeba po prostu wiedzieć, że tak mają i zamiast ich zmieniać, trzeba poszerzyć swoją wyobraźnię. Choć potem, pod koniec pierwszego dnia, sam pozwoliłem sobie na długi poślizg, bo nie mogłem skończyć Tematu 4. 🙂
W niedzielę także zaczęliśmy później, bo nikt nie przyjechał na czas (poza nami). Ale jak mi wytłumaczono, to przez to – że niedziela (po hiszp. Domingo) tradycyjnie oznacza tu „dormingo” (połączenie durmiente = spanie i Domingo = niedziela). A przecież zaczynaliśmy późno, bo o godz. 9.
Ale Meksyk to także wieczna zieleń, słońce (choć w niedzielę sześć razy padało i musieliśmy wnosić i wynosić stoliki na godzinędialogu małżeńskiego) i ogromna serdeczność, cierpliwość wobec rzeczy, na które się nie ma wpływu i duża elastyczność.
Całość prowadzili Marichu i Juan Manuel, który niestety musiał nas opuścić w niedzielę, bo podobnie jak większość ich dzieci mocno się przeziębił. Na szczęście oprócz Tere i Ricardo, którzy prowadzili drugą grupę, przybyli jeszcze z pomocą Malena i Jefe oraz Pati i Ricardo. Ks. Luis, gospodarz miejsca i także „Programista” (prowadził już samodzielnie nasz Program) jak tylko mógł, to nas odwiedzał.
Dziękuję za pamięć o nas i wsparcie. Wczoraj byłem pożegnać się z Matką Bożą i dziękowałem nie tylko to Program, ale także Was wszystkich wspierających. Bez Waszej modlitwy Programy nie byłyby takie same.
Dziś już jestem w drodze do Nebraski, gdzie w najbliższy weekend odbędą się dwa Programy równolegle: P1 i P2. A w czwartek mam spotkanie z parafianami w Hastings, gdzie się nasze Programy odbywają, by opowiedzieć o tym, co robimy.
Polecam się więc dalej Waszej serdecznej modlitwie
Ks. Jarosław
Nasze powoli rosnące środowisko FamilyCare Center w Kolumbii coraz lepiej sobie radzi. W zeszłym tygodniu odbył się Program 2, a wczoraj zakończył się Program 1. Trzy grupy, jedna para opiekująca się całym Programem i kilka par wspierających pozwoliło nam wszystkim dobrze przeżyć ten czas.
Tłumaczenia wykładów podjął się Pablo Nieto, który razem z Anną Marią odpowiadają za nasze Centrum w Kolumbii. Pablo, choć zamknięty w kabinie, tłumaczy całym sobą, powielając nie tylko intonację ale i gestykulację prowadzącego Program. Kosztowało go to sporo, bo zaraz po tłumaczeniu wykładu jeszcze prowadził razem z żoną warsztat dla jednej z grup. Kiedy się wczoraj żegnaliśmy, podkreślał jak bardzo jest szczęśliwy, że jako trenerzy razem z żoną mogą przechodzić Program 1 nieustannie.
Z ogromną radością przeżywałem niezwykłe zgranie całego Zespołu, ich wzajemne wspieranie się, dzielenie się opieką nad dziećmi, wymienianie się doświadczeniami. Sami przyznają, że mają coraz większe poczucie, że przynależą do jednej rodziny.
Na zakończenie Programu, który – jak to bywa w Ameryce Łacińskiej – zamiast skończyć się o godz. 17, skończył się tuż przed 20, mieliśmy okazję, żeby jeszcze usiąść na chwilę i podzielić się wrażeniami. Byliśmy bardzo wzruszeni świadectwami, które pokazały, jak bardzo uczestnicy weszli w ducha Programów, ale także i refleksjami samych par trenerskich, które mówiły, ile korzystają za każdym razem, kiedy prowadzą Program.
Dziękuję w imieniu uczestników i prowadzących za wsparcie na ten czas, życząc Wam nieustannej radości z praktykowania kroków z Programów.
Ze szczególnym błogosławieństwem
ks. Jarosław
Okazuje się, że Program JA+TY=MY można przepracować w bardzo krótkim czasie po „tysiąckroć” 🙂 . Ten czas – to kilka dni, podczas których “czas dla nas” ulega całkowitej dematerializacji. Idealistycznych wizji nie ma, bo nie ma na nie czasu, a rzeczywistość wydaje się mało realna. Wszystkie małżeńskie odmienności we wszelkich możliwych obszarach można analizować jak w jakimś teście naukowym. Rytuały codzienne wydają się być metaforą poetycką. Dialog, w sposób perfekcyjny wysuwając się na prowadzenie, zamienia się w li tylko komunikację, co już załatwione, co jest w trakcie, a co jeszcze nieruszone. W systemie orbitalnym, jakby po nowym wielkim wybuchu, powstaje jedna, ogromna nowa orbita w postaci czarnej dziury, wchłaniającej wszystko inne, a pozostałe wcześniej znane orbity z lekkim niepokojem zamieniają się w ginące karły. Na roszczenia szkoda czasu. Dar – cóż, pozostaje wolny, bardzo wolny i na tym poprzestańmy. Czułość kierujemy głównie we własnym kierunku, załamując ręce, jacy to jesteśmy zmęczeni, więc szósty temat pomińmy milczeniem. 🙂
Ten szczególny czas to jednoczesne organizowanie i prowadzenie przez nas Programu JA+TY=MY, co miało miejsce w miniony weekend w Rybniku. Dzielimy się z Wami tą radością, którą dzielili się z nami uczestnicy już po Programie. Kolejni małżonkowie pragną doskonalić swoją wzajemną miłość. Było warto!
Michał
O. Grzegorz Zakrzewski w roli wykładowcy
warsztat w grupie
szczęśliwa para trenerska 🙂
odnowienie przyrzeczeń małżeńskich
wszyscy uczestnicy z o. Radomirem, któremu dziękujemy za wspólną eucharystię
Dziękujemy autorowi zdjęć ks. Krzysztofowi Nowrotowi za cudowną gościnę i wielką życzliwość!
Dziękujemy za warsztaty, które stały się dla nas startem w nową podróż, której drogowskazem jest uważność.
Niestety w długich stażach małżeńskich (my dinozaury to wiemy ? )… z każdym rokiem, tak po kropelce, wycieka ze zbiornika empatia, wrażliwość i takie świeże dostrzeganie drugiego obok nas… Pozwalamy niechcący na stępienie wszystkich zmysłów, które jeszcze tak niedawno były nastawione na męża czy żonę.
Nasz pobyt we Wrocławiu zadziałał jak mocny odkurzacz. Widzimy wreszcie, co mogliśmy wkrótce stracić. Dobrze, że jest program JA+TY=MY – to propozycja przeznaczona dla WSZYSTKICH stażów małżeńskich !!! Przywraca wzrok miłości i nie pozwala jej zardzewieć!
Ciszymy się na dalsze kontynuowanie spotkań i sympatycznych zadań. Koperty* to powrót do dzieciństwa – ciekawość: co będzie jutro? Wprowadzenie zabawy w powszedni dzień bardzo go urozmaiciło.
Dziękujemy Wam za ciepłe zaopiekowanie podczas warsztatów. Liczymy na kolejne spotkania!
Kasia, żona Janusza, Nowy Sącz
*koperty to nowa forma kontynuacji pracy po Programie :) możecie się po nie zgłaszać do Waszych par trenerskich [przyp. red.]
…towarzyszyła odnowieniu przyrzeczeń małżeńskich na ostatniej edycji Programu 1, który zakończył się wczoraj we Wrocławiu. Biała róża jako symbol ostatniego kroku—czystości.
Czystości rozumianej bardzo szeroko: od czystości intencji po przejrzystość zawartości mojego komputera, od czystości małżeńskiej po czysty i jasny przekaz tego, kim dla mnie jesteś.
Krok szósty zawiera bowiem w sobie streszczenie wszystkich poprzednich. Od łagodności przez szacunek i dar z siebie, od troski o codzienny rytuał po spokojny czas na komunikowanie sobie tego, co dla nas najważniejsze.
Łagodność oczyszcza nasze oczy z widzenia w drugim tylko wad, szacunek jest bardzo klarownym przykładem respektu dla godności drugiej osoby, dar z siebie jest najczystszym wyrazem miłości, rytuały w sposób oczywisty pokazują, że nie wyobrażam sobie żadnego dnia bez spędzenia choćby odrobiny czasu razem a dialog jest zaglądaniem do swoich wnętrz, rozświetlonych pragnieniem zrozumienia drugiej osoby.
Wczoraj, w czasie Mszy św. na zakończenie Programu byliśmy świadkami nowego początku, „nowej drogi życia”, które choć może trwać i lat 34 czy lat 25, czy choćby 7 czy 8 albo nawet tylko 2, to i tak jest zawsze zaproszeniem do nieustannego odnawiania się w Jego łasce, żeby bardziej być mężem i żoną.
Z wdzięcznością za Waszą modlitwę za Program
Ks. Jarosław Szymczak
W sobotę przeżyliśmy razem cudowny inspirujący dzień, ale już w niedzielę rano dopadła nas moja idealistyczna wizja.
Pawełkowi strasznie zależało żebyś iść rano na trening (zwłaszcza że wczoraj odpuścił), więc ustaliliśmy, że pojedziemy od razu na wykład o godz, 10:00, a zaplanowany na godzinę wcześniej poranny dialog odbędziemy w drodze na Program.
Zgodnie z planem rano Paweł pobiegł do lasu, a ja ogarnięta szałem daru z siebie, biegnę do sklepu, żeby przygotować mu pyszne śniadanko. Są owoce, kasza jaglana, bakalie, świeżo zmielona kawa. I czekam, i wyobrażam sobie, jak będzie miło i jaki od będzie wdzięczny. Paweł wraca, przemarznięty, zły, bo o mało się na tym lodzie nie zabił i na moje pytania reaguje… powiedzmy: inaczej niż się spodziewałam. 🙂 Więc ja podnoszę głos, więc on się obraża; mi się robi smutno, więc uciekam do łazienki, żeby się uspokoić. Wracam, ale z miłego nastroju nici. On zamyka się w sobie (ładuje taczkę;-)) A ja jeszcze w samochodzie mu dokładam, mówiąc, że jestem zła, bo on na trening i owszem poszedł i dlatego nie pojechaliśmy rano na dialog, który mieliśmy zrobić teraz, ale przecież on zapomniał skryptu…
No więc tak sobie milczymy w drodze do Łomianek… Milczmy przez pierwszy wykład, milczymy podczas warsztatu i potem nadchodzi czas na dialog. Próbuję się przebić do Pawła, ale mi się nie udaje. W końcu dzięki Bożej pomocy wypowiadam słowa, korzystając z techniki, którą wczoraj poznaliśmy i mówię: “Pawełku zobacz, to dobrze że nam się przytrafiła ta kłótnia rano, bo teraz możemy w praktyce przećwiczyć wszystko czego się nauczyliśmy”. I wtedy staje się cud – pojawia się u niego uśmiech, najpierw tylko w kącikach ust, potem już szeroki. Ja też się uśmiecham i oboje zaczynamy się śmiać i czar znowu do nas wraca. 🙂
Anna Osuchowska