Komplementarność

September 2, 2016 5:00 am

Jak podała Katolicka Agencja Informacyjna, w połowie sierpnia przez wiele miast Kolumbii przeszły masowe manifestacje w obronie rodziny. Kolumbijski rząd zaproponował wprowadzenie do szkolnych programów nauczania ideologii gender. Nie spodziewano się aż tak wielkich demonstracji nie tylko rodziców i dzieci, ale również nauczycieli i dyrektorów szkół. Arcybiskup Bogoty, kard. Ruben Salazar Gomez podkreślał, że  ideologia gender niszczy społeczeństwo, ponieważ pozbawia człowieka podstawowej komplementarności, jaka istnieje między mężczyzną i kobietą.

Dlaczego dziś taki początek? Dlaczego komplementarność? Jestem pod dużym wrażeniem niedzielnego wpisu Łukasza “Bez Ciebie nie idę”. Ale także i inne wpisy z końca wakacji i początku roku szkolnego dotykają mniej lub bardziej tego zagadnienia. Właśnie teraz, na początku roku szkolnego pojawiają się nowe nadzieje i nowe postanowienia. A przecież wystarczy, że wrócę do tego, o czym wiem od dawna, odświeżę to, pogłębię, nadam relacji z małżonkiem pierwotny sens.  Nie dam się od razu wtłoczyć w wir szkolnej gonitwy – jak najdłużej będę pielęgnował wspólne wakacyjne przeżycia, widział w najbliższej, ukochanej Osobie piękno i radość ze wspólnego przebywania razem, będę dbał o to, co zostało zasiane w czasie wakacyjnych rekolekcji, programów…

Św. Łukasz przytacza dziś słowa Pana Jezusa: “Czy możecie nakazać gościom weselnym, żeby pościli, gdy jeszcze jest wśród nich pan młody? Przyjdą dni, gdy pan młody będzie zabrany spośród nich. Wtedy zaczną pościć” (Łk 5, 34-35). Odnoszą się one do samego Jezusa, ale przecież mogę to odnieść i do małżeństwa. Gdy “bez Ciebie nie idę”, “już nie dwoje, lecz jedno” (Mt 19, 6), “parami do nieba” – to nie dość, że nie ma smutku i obojętności, ale także nie ma lęku, który przecież zaprzecza Miłości.

Andrzej O.

Wyżej, szybciej, mocniej –

August 12, 2016 5:00 am

altius, citius, fortius – to hasło odnowionego w XIX w. przez barona Pierre’a de Coubertin’a ruchu olimpijskiego. Sportowe współzawodnictwo to ukoronowanie ciężkiej – a raczej konsekwentnej, systematycznej, pełnej wyrzeczeń, codziennej pracy. Wszak trening czyni mistrza. Obserwując bardziej lub mniej dokładnie zmagania sportowców zastanawiam się, w jaki sposób w małżeństwie, w rodzinie, zastosować tę zachętę, wprowadzić ją w życie. Na pewno mogę ją zastosować do siebie – bardziej się starać przekraczać siebie, swoje ograniczenia, niedostatki – właśnie w relacji do najbliższych osób. Współzawodnictwo w małżeństwie, w rodzinie? Nie – raczej współdziałanie, współistnienie – w którym każdy indywidualnie przekracza samego siebie.

Zmagania olimpijskie w Rio budzą refleksję nad moim miejscem w życiu – czy jestem obserwatorem, kibicem, czy uczestnikiem zmagań? Czy, jak mówił papież Franciszek na Campus Misericordiae, nie ma we mnie lęku, by wzrastać, marzyć, tworzyć…? Czy nie mylę szczęścia z wygodą – usadowiony  i zasypiający na dobrej kanapie? Czy, niezależnie od mojego wieku i sytuacji, jestem gotowy i chcę zamienic kanapę “na parę butów, które pomogą mi chodzić po drogach, o jakich mi się nigdy nie śniło, ani nawet o jakich nie pomyślałem” (Franciszek)…?

“Stoczyłem piękną walkę, bieg ukończyłem, wiary nie straciłem. Teraz czeka mnie już tylko sprawiedliwie zasłużony wieniec zwycięstwa”. (2 Tm 4, 7-8). 

Andrzej O.

 

Gdzie chrzest, tam nadzieja,

July 30, 2016 5:00 am

tam droga zbawienia przez wiarę, w miłości, ku pełni radości.

To słowa z pieśni jubileuszowej na obchody 1050-lecia Chrztu Polski. Zakończeniem tych obchodów była przedwczorajsza Msza Narodowa na Jasnej Górze z udziałem papieża Franciszka. Od momentu ogłoszenia programu papieskiej wizyty w Polsce – bardzo chciałem właśnie na tej mszy być. Próbowałem różnych sposobów, by dostać kartę wstępu. Po licznych staraniach uwieńczonych niepowodzeniami w końcu odpuściłem, straciłem nadzieję – i właśnie wtedy dostałem wejściówkę przed sam szczyt.

Zapadły mi w uszy i w pamięć dwie myśli papieża: o przekazywaniu autentycznej wiary z rodziny do rodziny, z ojca na syna, a zwłaszcza przez matki i babcie, którym należy się szczególna  wdzięczność.

I druga – na Jasnej Górze – tak jak w Kanie – Maryja uczy nas unikać arbitralnych decyzji i szemrań w naszych wspólnotach; jako Matka rodziny chce nas strzec razem.

Właśnie dla tych dwóch myśli papieża Franciszka warto było tam być. Wiem, że te słowa były do mnie, że 1050 lat temu moi przodkowie wybrali drogę, której ja nie chcę zmieniać, nie mogę zmieniać. Bo przecież – pomijając wszystkie inne argumenty z różnych dziedzin – mam w uszach i w pamięci słowa św. Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa z 1979 roku, usłyszane w sektorze F-4, że “człowieka nie można zrozumieć bez Chrystusa; i człowiek nie może sam siebie zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie”.

Każdy z nas, ludzi jest inny, niepowtarzalny, jedyny. Każdy – na obraz i podobieństwo Boga. Po czwartkowym spotkaniu z papieżem lepiej rozumiem, co to znaczy jedność w Chrystusie.

Andrzej O.

 

 

Millenium czy tysiąclecie…

April 15, 2016 5:36 am

Trwają obchody 1050. rocznicy Chrztu Polski. Uroczystości państwowe i kościelne organizowane są razem – to znaczy nie tylko wzajemnie się nie wykluczają i nie są dla siebie konkurencją, ale ukazują wspólne źródło polskiego państwa i polskiego kościoła.

Pięćdziesiąt lat temu było inaczej. Kościół w Polsce obchodził milenium chrztu Polski. Przygotowaniem była dziewięcioletnia nowenna i Śluby Jasnogórskie w 1956 roku, a także peregrynacja kopii obrazu MB Częstochowskiej w parafiach całej Polski.

Ówczesna władza PRL ogłosiła  i przeprowadziła konkurencyjne obchody – tysiąclecia państwa polskiego. Powstawały szkoły-tysiąclatki, kładziono akcent na zwycięstwo nad faszyzmem i umacnianie aktulanych sojuszy. Jednak oficjalne uroczystości konkurowały z uroczystościami kościelnymi, a de facto miały na celu je zdyskredytować, utrudnić bądź uniemożliwić ich przebieg. Szczytowym punktem państwowych obchodów była wielka defilada wojskowa zorganizowana 22 lipca 1966.

W czasie przygotowań do milenium i jego obchodów często padało hasło: Rodzina Bogiem silna. Warto przypomnieć i pomyśleć nad sześcioma zasadami sprawiedliwego ustroju państwowego wobec rodziny. Sformułował je Stefan kard. Wyszyński, Prymas Tysiąclecia:

1. Uznanie, że człowiek jest bogactwem społeczeństwa i państwa,

2. Otoczenie rodziny troską i opieką przez społeczeństwo i państwo,

3. Zabezpieczenie prawne nierozerwalności małżeństwa,

4. Stworzenie warunków gospodarczych sprzyjających życiu rodzinnemu,

5. Właściwa polityka ludnościowa wobec rodziny,

6. Uznanie współdziałania społeczności na rzecz społeczności rodzinnej

Minęło pół wieku, panuje inny ustrój, inne warunki ekonomiczno-społeczne, inne sojusze… Ale źródło chrztu, prawdy wiary, Dekalog, nauczanie Kościoła – stale takie samo…

Andrzej O.

 

Pielgrzymka Rodzin

September 19, 2015 12:01 pm

Jak co roku, w trzeci weekend września, spotykamy się w Łomiankach u Świętej Rodziny, żeby podziękować za cały rok pracy, zakończony rekolekcjami wakacyjnymi. Przyjeżdżają zarówno całe rodziny jak i przedstawiciele poszczególnych  Ognisk, żeby w osobistej modlitwie i wspólnocie świętować wszelkie radości tego czasu.

Dla dzieci i młodzieży to także czas dorocznej Olimpiady Ognisk, która odbywa się w łomiankowskim Integracyjnym Centrum Dydaktyczno-Sportowym. Znikają zaraz po rozpoczęciu o godzinie 10 i wracają do nas na Msze św. o godz 15:00.

Jest część zatrzymania nad słowem: od Naszego Założyciela, ś.p. Arcybiskupa Kazimierza Majdańskiego i od Matki Założycielki, dr. Moniki Wójcik, a także od Przełożonego Generalnego naszej Wspólnoty, dotkniętego tak bardzo cierpieniem choroby nowotworowej, ks. Dariusza Krawczyka. Jest czas na wprowadzenie w tematykę dni skupienia roku 2015/2016. W tym roku będzie też słowo od przedstawicielki naszych zagranicznych rodzin afiliowanych – Michele Altmeyer z Francji. Jest też część poświęcona świadectwo z każdego turnusu rekolekcji, który odbył się w tym roku. A tych miejsc przybywa, bo były i żagle na Mazurach, i pobyt w Bieszczadach, że o Trzęsaczu czy wyprawach młodzieżowych nie wspomnę.

W tym roku nasze pielgrzymowanie do Świętej Rodziny będzie miało gości: ks. Bp Stanisław Stefanek odprawi Mszę św. o godz 15:00, a o północy, po adoracji Najświętszego Sakramentu od 21:00 do 23.45, ks. Abp Andrzej Dzięga, który przyjeżdża specjalnie, żeby także razem z nami, rodzinami i gospodarzami, pomodlić się o uzdrowienie naszego chorego brata, ks. Dariusza Krawczyka.

Jutro czeka nas spotkanie Rady Pastoralnej a zaraz po nowy rok pracy w Ogniskach.

Zapraszam do duchowego włączenia się w Pielgrzymkę do nas. Choćby wspólną modlitwą w rodzinie w intencji naszego spotkania czy udziałem we Mszy św.

Z pamięcią o Was wszystkich

Ks. Jarosław

ikona sw. rodziny

 

relacja

August 27, 2015 12:38 am

Dziękujemy serdecznie za Waszą modlitwę w intencji Programu 4, by nasze “ja+Bóg” stało się nowe. Niebawem wpis podsumowujący ten czas – póki co dołączamy do powracających z wakacji. Podobnie jak Wy – nie pozostawieni nigdy samymi sobie.

m

image

 

 

Key Largo

July 26, 2015 10:06 am

Udało mi się odwiedzić ks. Edwarda Olszewskiego, Polaka i Amerykanina: urodzonego w USA, ale z polskich rodziców i w sercu zawsze Polaka. Korzystając ze swojego amerykańskiego pochodzenia i paszportu, w czasach komunistycznych pośredniczył w przekazywaniu informacji z Polski do Watykanu i z Watykanu do Polski. Oddany przyjaciel ks. Peszkowskiego. Przez wiele lat był proboszczem parafii św. Justyna w Key Largo. Jest też budowniczym najpiękniejszego i największego kościoła na Keys – jak tu mówią Cathedral on the Keys.

Tu stawiałem pierwsze kroki w duszpasterstwie w USA, wymieniając na miesiąc przez kilka lat z rzędu ks. Proboszcza, który dzięki temu mógł także wybrać się na swoje wakacje. Tu sprawowałem pierwszy raz Mszę św. w języku angielskim i tu były moje pierwsze kazania całkowicie czytane z kartki. Nie mówiąc o ogromnej tremie przy słuchaniu pierwszych spowiedzi (musiałem prosić za każdym razem, żeby mówili wolno i wyraźnie i bez ozdobników 🙂 ) czy pierwszy raz błogosławionym małżeństwie. Moi „parafianie” byli bardzo wyrozumiali i zawsze serdecznie wspierający.

Przyjaźnie z tamtych lat przetrwały do dziś i jeśli tylko jest taka okazja, staram się odwiedzić i przywołać wspomnienia z tamtych lat. Nie dzieje się to często, więc tym bardziej wizyta jest pełna wspomnień.

Dziś ks. Edward jest już na emeryturze. Mieszka samotnie w osiedlu (za dwa lata i ja mogę się tam wprowadzić) domków podobnych sobie staruszków. Ma w swoim domu kaplicę i – jak to lubi powtarzać – nie mieszka sam, tylko z Panem Jezusem. A dom jest oddany Matce Bożej.

Pamięta bardzo naszą Wspólnotę, którą odwiedził kilka razy. Towarzyszy nam bardzo swoją modlitwą i cieszy się bardzo, że wybraliśmy najważniejsze dzieło w Kościele – służbę rodzinom.

Zawsze z pamięcią o Was

Ks. Jarosław 

IMG_5930

IMG_5932

IMG_5943

IMG_5945

„Poza Bożym Miłosierdziem, nie ma dla ludzi innego źródła nadziei”

April 12, 2015 10:47 am

Pierwszy raz zetknąłem się z nabożeństwem do Miłosierdzia Bożego na pielgrzymce hippisów do Częstochowy w 1982 roku (dziś to się nazywa Piesza Pielgrzymka Młodzieży Różnych Dróg), prowadzonej przez charyzmatycznego duszpasterza ks. Andrzeja Szpaka. Od czasu, kiedy władze zabroniły chodzić z Pieszą Pielgrzymką z Warszawy, rusza z różnych miejsc. Ale wtedy poszliśmy po raz ostatni ze stolicy, choć dzień później po Pielgrzymce Warszawskiej. W czasie tej pielgrzymki szło nas wtedy około 300 osób. Jedna z grupek skupiona była przy obrazie Bożego Miłosierdzia niesionego na wzór sztandaru – naklejony obraz na zwykłej płycie pilśniowej i przymocowany do długiego drzewca. A kiedy stawaliśmy na odpoczynek, pielgrzymi z tej grupki zawsze się skupiali przy „swoim” obrazie i klęcząc odmawiali jakąś modlitwę. Ta grupa jakoś się wyróżniała spośród innych.

Potem miałem okazję kilka z tych osób poznać bliżej: byli narkomani, alkoholicy, pogubieni bardzo w życiu ludzie i świadczący mocno o tym, że gdyby nie Miłosierdzie Boże, już by ich nie było. Nie byli głośni, nie opowiadali o tym nabożeństwie, ale widać było po nich, jak do niego przylgnęli, jak było dla nich ważne. I może to najbardziej do mnie przemówiło. Byłem wtedy bardzo wierny różańcowi świętemu, który już wtedy od dwóch lat odmawiałem codziennie cały, więc idea odmawiania koronki do Miłosierdzia Bożego na różańcu była dla mnie prosta. Ale samo nabożeństwo wtedy jeszcze nie. Został na kilka lat w świadomości obraz wiary tych ludzi i ich wierność oraz duma z niesienia ich „sztandaru”. Ale dzięki nim pojechałem wtedy zaraz po pielgrzymce do Krakowa, do Łagiewnik, żeby osobiście pomodlić się przed obrazem. Wracałem już potem wiele razy do tego Sanktuarium.

Drugą osobą był śp. Nasz Założyciel, ks. Abp K. Majdański, którego także zapamiętałem między innymi z jego niezwykłej wierności do tego nabożeństwa. Sam był także zaangażowany w proces kanonizacyjny św. Faustyny. I dał temu świadectwo (a ja miałem wtedy niezwykłą szansę być obecnym  w czasie tej Mszy św. już jako diakon asystujący przy Mszy św.) w kaplicy w Łagiewnikach.

Dziś jestem zdecydowanie bliżej koronki do Miłosierdzia Bożego, niż to było na początku. Nie wiem, czy to przychodzi z wiekiem, czy to też owoc działania łaski Bożej, ale moje serce woła coraz żywiej o Boże Miłosierdzie. A bardzo w tym pomogła Matka Boża (i szczególnie wiele wniosła w to moje nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego Matka Boża z Guadalupe). Ona to Serce zna najlepiej i wie, jakie zdroje łaski z Niego płyną.

Tytułowe słowa wypowiedział w Łagiewnikach św. Jan Paweł II, dzięki któremu obchodzimy w całym Kościele święto Bożego Miłosierdzia celebrowane w tzw. Niedzielę Białą, w oktawie Wielkanocy. Objawienia św. siostry Faustyny stały się skarbem całego Kościoła. Doświadczamy Bożego miłosierdzia na każdym kroku, choć jest bardzo dyskretne i delikatne, jak Boża miłość do nas. Objawiło się w naszym poczęciu, potem poprzez narodziny, Chrzest św. i wszystkie sakramenty, z Sakramentem Pojednania aż do Eucharystii na czele.  Jesteśmy kochani przez Pana Boga bezwarunkowo, a nie za coś.

Dzisiaj mamy okazję tego jeszcze raz w naszym życiu doświadczyć. Pan Jezus obiecał św. Faustynie: “Pragnę, aby święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła  miłosierdzia  Mojego. Która dusza  przystąpi do spowiedzi i Komunii świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski” (Dz. 699).

Mamy za co dziękować każdego dnia, mamy też każdego dnia okazję do tego, żeby praktykować nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego przez czyny, słowa i modlitwę.

A jeśli jeszcze nie jest to nabożeństwo „naszym”, to się nim pewnie kiedyś stanie, bo przecież Miłosierdzie Boże nie jest niczym innym, jak tylko wołaniem Bożej Miłości, żebyśmy powierzyli Jej samych siebie; byśmy naszej mocy nie szukali po stronie swoich uczynków, tylko Bożej łaski; byśmy naszych słabości nie przeżywali jako swoich porażek, tylko powierzali je od razu Bożemu Miłosierdziu. On chce nas nieustannie obdarowywać swoją łaską, a czyni to nie dlatego, że na nią zasłużyliśmy, tylko dlatego, że Jemu zaufaliśmy, że swoją nadzieję pokładamy w Nim. Dzisiejsze święto jest swoistą eksplozją Bożej Miłości wylewającą się na każdego z nas. Bóg chce nas dziś najszczególniej obdarować. I dziś możemy wyprosić nieskończenie wiele dla naszych bliskich – dla tych, których nosimy w sercu.

Mówmy wszystkim, że On jest Miłością. Nie ma ważniejszej wiadomości dnia. To polecił św. Faustynie Pan Jezus: „Powiedz, że jestem Miłością.” Więc mówię Wam i sobie: On jest Miłością!

Jezu, ufam Tobie!

Jezu, ufam Tobie!

Jezu, ufam Tobie!

Z modlitwą serdeczną za Was w to święto

Ks. Jarosław 

język dobrych wiadomości

April 8, 2015 5:00 am

Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. (…) On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. (Łk 24, 14.17)

Dwa rodzaje rozmowy. Uczniów między sobą, na smutno. I choć uczniowie dopiero co przeżyli osobisty kataklizm i mają powody do przygnębienia, może stać się metodą wypowiadania się w ogóle. Można mówić językiem nieszczęścia, można się nawet wzajemnie w nim wspierać. Można się licytować, kto ma gorzej. Co gorsza, w tym rytmie może płynąć nasz wewnętrzny monolog, rozmowa z samym sobą.

“Moja mama w ostatnich latach życia popadła w straszny negatywizm. Pewnego dnia powiedziałem: ‘Dziś 1 października’, na co odparła: ‘Wiem, czyż to nie okropne?’ ‘ * 

Drugi rodzaj rozmowy wydarza się w obecności Jezusa. On badzo chętnie słucha, pozwala wypowiedzieć wszystko. I choć jest pierwszym współczującym, nie rezonuje języka nieszczęścia. Pokazuje fakty w nowej perspektywie, wydobywa z nich najlepszą treść.

Taki jest sens modlitwy. Trud opowiedziany Jemu zostaje przez Niego przemieniony i to do korzeni naszego wewnętrznego monologu. Wtedy i z innymi możemy rozmawiać nowym językiem – językiem nadziei.

M

*Julian Teeasure “How to Speak So That People Want to Listen”

Z odwiedzinami u Rodziny

January 22, 2015 8:09 am

Z jaką radością sprawowałem Mszę św. u Matki Bożej na Jasnej Górze w Jej cudownej kaplicy. O tej porze roku było spokojnie i bardzo kameralnie. Kilka sióstr zakonnych w moim wieku i trochę starsze, z którymi mogliśmy wymienić pełne pokoju, ciszy i wewnętrznej radości pozdrowienia, oraz dosłownie kilka osób świeckich i nas trzech kapłanów koncelebrujących Mszę św. o Niej. Nawet to, że po łacinie i że cała śpiewana (śpiew gregoriański oczywiście z Missa de Angelis – mojej ulubionej) pogłębiał to wrażenie spokoju i oderwania od wszystkiego. A nad tym wszystkim Jej najpiękniejsze spojrzenie. Oczy, które dotykają Ciebie z największą miłością, jakby nie patrząc, żeby dotknąć od razu serca. I dziękczynienie po Mszy św., które było tylko patrzeniem na siebie nawzajem.

Czestochowa21.01.2015Droga powrotna wiodła przez Kalisz, bo dawno nie byłem u św. Józefa. U Niego, jak to u mężczyzny, było trochę inaczej: głośniej i aktywniej – bo trwają prace nad remontem organów na chórze. A św. Józef z całą Świętą Rodziną adorowali Najświętszy Sakrament. Oni od strony ołtarza; my po drugiej, przed kratą. Ale można ich rozpoznać po tym samym, co na Jasnej Górze: są tak zanurzeni w ciszy (mimo hałasów), żeby nie uronić najmniejszej myśli kierowanej do Nich przez Pana Jezusa. Zasłuchani w Nim i w Niego i tak pięknie słuchający nas.

Kalisz21.01.2015Po ludzku to był jakiś wysiłek; tyle godzin w samochodzie (na szczęście prowadził przyjaciel od lat), sporo wydłużona trasa (a jeszcze przecież trzeba było wrócić do domu) i dodatkowe zmęczenie, ale czas jakże cenny i błogosławiony. Mogłem osobiście zostawić IM wszystkich Was, Kochani, i powierzyć tak bardzo imiennie troskę o tyle Waszych spraw i intencji.

Z modlitwą serdeczną

Ks. Jarosław