Odśnieżanie po amerykańsku

November 19, 2014 9:17 am

Omaha wie, kiedy będzie padać śnieg. Ledwo tu przyjechałem, zostałem poinformowany, że w sobotę będzie padać, potem przez cały tydzień będzie bardzo zimno i na zakończenie EP 1 znowu będzie śnieg. Od godziny 11 będzie sypać. Ma być śniegu na “3 inches” (3 cale).

Kiedy w sobotę rano wychodziłem z domu, żeby dojechać samochodem na zajęcia, zdziwiłem się, że pod moimi drzwiami ktoś zostawił szczotkę do odśnieżania auta. Oczywiście ją zignorowałem, bo to pewnie przez przypadek. Okazało się, że nie – że to już poprzedniego dnia wieczorem, kiedy jeszcze nic nie zapowiadało śniegu, ktoś z domowników mnie w nią wyposażył, wiedząc, że będzie potrzebna. I była. Drogi już odśnieżono i wszędzie kręciły się samochody z zamontowanymi pługami do odśnieżania.

Okazuje się, że w Ameryce nie mają „drogowców“, od zawsze odśnieżających nasze drogi i ulice. To Ameryka, więc wszystko tu jest w rękach prywatnych (poza pocztą US Mail; i narzekają na nią Amerykanie, że to najgorsza instytucja). Dopiero tu sobie uświadomiłem, jak nasz europejski socjalizm jest dla nas oczywistością. Państwo opiekuńcze troszczy się o (prawie) wszystkie potrzeby swoich obywateli. Więc jeśli „drogowcy“ nie zaśpią i starczy środków na odśnieżanie, to wszystko będzie dobrze.

Tu odśnieżaniem zajmują się na przykład „ogrodnicy“ (firmy, które opiekują się trawnikami zarówno indywidualnych klientów jak i firm), ale też i wiele innych osób. O tej porze roku na wszystkich trasach można spotkać samochody z doczepionym pługiem śnieżnym. Oczywiście każdy dba też i o swoje obejście, więc wszędzie jest przejezdnie. A jak już tak naprawdę posypie, to zamyka się szkoły, żeby zredukować ruch na ulicach. Mniej samochodów rusza w trasy, mniejsze zagrożenie – więc i mniej wypadków.

U nas na szczęście jeszcze daleko do zimy.

Z mroźnego Omaha (wczoraj wieczorem odczuwalna temperatura wynosiła -17. Brrrrrr!)

Fr. Jay

IMG_3819

Echa z Pielgrzymki

September 21, 2014 5:00 am

Do Ikony Rodziny Świętej w naszej kaplicy w Łomiankach wybrały się wszystkie Ogniska. Oczywiście najliczniej było reprezentowane Ognisko Warszawskie i Praskie, ale nie zabrakło przedstawicieli żadnego Ogniska.

Do grona oddanych Rodzinie Świętej dołączyły cztery małżeństwa, a Matce Bożej oddały się dwa małżeństwa i sześcioro młodych. Nasz zastęp młodzieży coraz bardziej potężnieje; przygotowali piękne śpiewy w czasie Mszy św., pomagali w przygotowywaniu placu i wzięli się ostro za sprzątanie całego terenu. Widać, że tworzą zgraną grupę i lubią ze sobą przebywać.

Podobnie można było zaobserwować zarówno dorosłych, którzy w czasie przerw i posiłków szukali swoich znajomych z rekolekcji, jak i dzieci, które szybko odrywały się od swoich rodziców i wolały spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi z Wisełki.

Jak co roku największą trudność powodowała konieczność powrotu. Pożegnania ciągnęły się do dwudziestej drugiej.

Zawitał także do nas O. Radomir, który dołączył do nas na Mszę św. i pozostał do samego końca.

Mieliśmy za co dziękować tego dnia. Niedługo zacznie się kolejny rok pracy w Ogniskach, ale dobrze było się zobaczyć.

Wkrótce fotorelacja – a ja z pamięcią o wszystkich, którym nie udało się dotrzeć

ks. J.

 

Ostatnie chwile

September 7, 2014 5:00 am

Pożegnać Omaha nie dało się łatwo. Najpierw wyglądało na to, że chcą żebym wyjechał wcześniej, bo odwołano mój samolot o godz. 17.30 i musiałem się szybko znaleźć na lotnisku, bo alternatywny lot był o godz. 14.10. Niestety, ze względu na pogodę w Chicago wylecieliśmy tam dopiero o godz. 19.30. Nocleg u Przyjaciół i dziś wielki powrót, po blisko rocznej nieobecności w Domu. Jeśli wszystko będzie dobrze, to powinienem dotrzeć do Łomianek na Mszę św. w niedzielę.

Najważniejsza lekcja z wyjazdu? Chyba słowo – “inaczej”. W to miejsce zwykle wstawiamy słowa – “lepiej” lub “gorzej”. “U nas lepiej”, “u nas gorzej”. Nauczyłem się, że ludzie wiele rzeczy robią inaczej niż my. Pozostawia to wolność do oglądania rzeczywistości z innej perspektywy niż nasza, bez oceniania. Czy jazda z kierownicą po innej stronie, czy latynoskie mañana, czy spotkanie ks. Proboszcza z 9 diakonami (i ich żonami), posługującymi w jednej (!) parafii, czy spotkanie z Polakami, którzy już nie mówią po polsku, ale śpiewają polskie pieśni…

Pewnie też i dla nas pierwsze chwilę będą trochę “inaczej”. Ale będą w Domu.

do usłyszenia następnym razem już z Ojczyzny

jak Pan Bóg pozwoli dolecieć

z modlitwą serdeczną

ks. Jarosław

 

Sierpniowe pielgrzymki

August 13, 2014 9:32 am

zabierają tak wielu z pośród nas do Matki Bożej. Nawet tych, co nie mają szansy na wyrwanie się choćby na jeden dzień z domu czy pracy. Jesteśmy zabierani duchowo, prywatnie przez bliskich, przyjaciół, znajomych, czy też “oficjalnie” jako diecezjanie lub parafianie. Tak czy inaczej, każdy z nas jakoś jest niesiony do Matki Bożej. Trochę dlatego, że nasze życie jest pielgrzymowaniem, bo wszyscy jesteśmy w drodze, która ma nas ostatecznie doprowadzić do Nieba, a trochę dlatego, że Pan Bóg chce zbawiać ludzi rodzinnie, razem – a nie osobno, więc ci, co pielgrzymują, pragną, by owoce pielgrzymki objęły wszystkich niesionych w sercu. “Gdzie dwóch lub trzech jest w imię moje”…

W tych dniach docierają na miejsce pierwsi pielgrzymi, choć jeszcze to podróżowanie do Matki Bożej z Jasnej Góry trochę potrwa. Z daleką włączam się w ten strumyk pielgrzymów nadchodzący z różnych stron.

I jak zawsze z pamięcią o Was

ks. Jarosław

Home, sweet home?

August 9, 2014 5:00 am

“Welcome back. Finally, back home, Fr. Jay!” Choć później z dodatkiem – “second home”. Z różnych stron dostaję wiadomości o radości, że wróciłem. A przecież jeszcze do domu nie wróciłem. Dom będzie dopiero za miesiąc.

Trudno jednak żyć poza domem, więc się jakoś tak naturalnie dzieje, że tam, gdzie jesteśmy, ludzie nas “adoptują” do swoich domów, żeby nikt nie był poza nim. W tym czasie odwiedziłem tyle domów Polaków. Wszędzie jest kawałek Polski: przez język, modlitwę, zwyczaje, posiłki. Niektóre bogatsze, inne biedniejsze. Ten tutaj, w Omaha, w którym gospodarz mówi o sobie “poor Polish immigrant” jest jednocześnie bogaty polskością, gościnnością i otwartością. Jest się od razu “u-domowionym”.

Odwiedzone w ostatnim miesiącu domy były tak bardzo świętorodzinne: “Gość w dom, Bóg w dom.”

Trochę dzięki temu jest łatwiem być tak długo poza domem.

Dziś więc szczególnie serdecznie odwiedzam myślą i modlitwą te wszystkie domy w Polsce, które były moimi; choćby na jedną noc. I wszędzie było tak dobrze, jak w domu. Dzięki gospodarzom. Dziękuję.

z pamięcią

xj

na drugi brzeg

August 5, 2014 5:00 am

“Jezus zaraz przemówił do nich: Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się! Na to odezwał się Piotr: Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie! A On rzekł: Przyjdź!” (Mt 14, 27-9)

Zadania, które są ponad nasze siły. Które przekraczają nasze wyobrażenia. Na które plan jest niejasny lub żaden. Które kwestionują wszystkie nasze moce fizyczne i duchowe. Również te codzienne. Jeśli nie rozumiemy, dlaczego On je przed nami stawia, to dlatego, że widzimy tylko swoje możliwości. I ich starczy jedynie na pierwszy krok. Jeśli założymy, że wszystko musimy sami, przerazi nas pierwsze niepowodzenie. Chodzenie po wodzie jest możliwe tylko w połączeniu z wiarą, że On pomoże. Zbuduje w nas nawet to, czego tam nie ma. Bo kocha.

Nasza córka Skakanka po moim powrocie do domu nuci piosenkę Arki Noego, “zabiorę Cię na drugi brzeg”. Kiedy szybko potem przytłacza mnie ilość spraw, jakim muszę w najbliższym i dalszym czasie stawić czoła, i wszystkie siły we mnie umierają, i nie wiem, jak, natrafiam przypadkowo na słowa: “zaufaj Mi, przeprowadzę Cię na drugi brzeg”. Niemożliwej do ogarnięcia przeprowadzki, która jeszcze nie ma jak się zacząć, a powinna. Niemożliwych do rozwiązania problemów. A o ile bardziej na drugi brzeg tak wielu osobistych ograniczeń i niemocy.

Jak On przeprowadza na drugi brzeg? Najpierw przechodzi drogę pierwszy. Potem po nas zawraca. Blisko, asekurując, jak matka nad uczącym się chodzić dzieckiem. Blisko, żeby złapać, jak Piotra, w razie gdybyś zwątpił. Nie instrukcjami z wysoka, ale w bliskim kontakcie. Przeprowadza także do spotkania z Nim, gdy wydaje się ono ponad naszą małość, wątpliwości, strach, opuszczenie. “Zapewnię mu dostęp do Siebie, tak że się zbliży do Mnie. Bo kto inaczej miałby odwagę zbliżyć się do Mnie?” (Jr 30, 21). Więc żeby się Go nie bać, zbliża się sam.

Mplus

z walizką na Program 1

July 26, 2014 5:00 am

Podróż po obcym kraju z walizką o gabarytach niemal takich jak ja i Plus przybliża mnie do wszystkich emerytów, niepełnosprawnych i mam z dziećmi, które spotykam na trasie z Sheffield, gdzie spędziliśmy kilka wspaniałych chwil u Przyjaciół z Polski, do Northwich, gdzie będzie Program 1. Rozumiem obawę współpasażerów, czy dadzą radę wsiąść, a potem wysiąść, czy autobus lub pociąg przyjedzie, czy zdążą z przesiadki na przesiadkę.

W pociągu na ostatnim odcinku słyszę, jak mężczyzna obok mnie mówi: “My … is dying” i już mi przykro, że ktoś bliski właśnie odchodzi. Wtedy dociera do mnie, że to “my PHONE is dying” (kończy się bateria) i rozmyślam nad tym, jak to zaczęliśmy empatią obdarzać urządzenia przenośne w miejsce ludzi, choćby i tych, którzy za tempem świata nie nadążają z powodu wieku czy innych szczególnych okoliczności. Z tej perspektywy wszelkie trudne doświadczenia, ograniczenia i ciężary przybliżają nas do innych.

Przed nami Program w Northwich. Chyba żaden w tym roku nie przeszedł takiej ścieżki zdrowia i dozy niepewności gdy chodzi o przygotowania, jak ten właśnie. I zapowiada się, że nie będzie to łatwy czas, nie tylko z powodu dojmujących upałów w Cheshire. Prosimy, otoczcie uczestników i nas, prowadzących, modlitwą – byśmy umieli dobrze usłużyć i by łaska Boża przyszła tam, gdzie człowiek sam nie może.

Mplus

Kraj Szekspira i Tolkiena

July 12, 2014 11:36 am

W czasie konferencji znalazłem lokum u sąsiadów organizatorki konferencji, dr Ann Carus – u Janice i Piotra. Dzięki temu mogę trochę poznać codzienne życie angielskiej rodziny, mieszkać w 400-letnim domu, ale też i przechodzić malowniczymi uliczkami, którymi wędrował Wiliam Szekspir. Niedaleko stąd mieszkał także Tolkien, więc patrząc na krajobrazy, przypominam sobie od razu jego ukochany Shire.

Te codzienne półgodzinne spacery, żeby dostać się z hotelu, gdzie jest konferencja, do domu, gdzie mieszkam – to cudowna okazja do zanurzenia się w atmosferze wielkiej sztuki, która wyrasta na gruncie niezwykłej prostoty i cudownej przyrody.

Dzisiaj konferencja pracowała na trochę zwolnionych obrotach. Mniej medycznie, bardziej humianistycznie: o duszy dziecka poczętego i o konieczności troski o właściwe relacje.

Jutro znowu dzień bardzo pracowity. Ale ta przerwa była nam wszystkim bardzo potrzebna, bo dodała dużo pięknych perspektyw dla naszej pracy.

Z pamięcią o Was wszystkich z kraju Szekspira i Tolkiena

ks. Jarosław

Stratford 5 Stratford 4 Stratford 3 Stratford 2

 

 

nasze marzenia

June 2, 2014 2:29 pm

“Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”. (J 16:33)

Słucham mojego absolutnie ulubionego czarnoskórego aktora, Denzela Washingtona, jak mówi do studentów. “Marzenia, bez celów, pozostają tylko marzeniami i ostatecznie prowadzą do rozczarowania”. Marzenia. Boże wezwania w naszym sercu. I myślę, że między nami a nimi są próby, ucisk, niemoc. Między nami a nimi jest nasz rozwój jako ludzi – wzrost wiary w Boga, który zwycięża, wiary w siebie, obdarzonego godnością (którą jakoś odzwierciedlają nasze marzenia), trenowana codziennie zdolność do wysiłku i pokonywania przeciwności.

Nieraz zamiast trasy A, wiodącej do celu, trzeba będzie wybrać trasę B. Wielokrotnie chcielibyśmy się poddać. “To nie dla nas, jak możemy czegoś tak bardzo chcieć, nie damy rady”. Jedynie z Jego pomocą, który zwycięża także rozmaite przeszkody w nas, jesteśmy w stanie iść do przodu. Więc podoba mi się, gdy Denzel kończy: “Modlę się, byście wieczorem chowali swoje buty głęboko pod łóżko, żeby trzeba było klękać rano.” Aby dziękować. Wdzięczność otwiera oczy na to, że Zwycięzca jest po mojej stronie.

M

Nagranie do obejrzenia TU.