Konkurs Wieniawskiego

October 21, 2016 5:00 am

Rok temu, w październiku, w wielu domach rozbrzmiewała muzyka Chopina w wykonaniu młodych pianistów – uczestników Konkursu Chopinowskiego. Zeszłoroczne wydarzenia odbiły się echem nawet na “Przystani” 😉

W tym roku podobne konkursowe wydarzenie trwa w Poznaniu – Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego. Choć nie jest to konkurs monograficzny (nie ma wyłącznie utworów Wieniawskiego) i wykonywane są dzieła różnych kompozytorów z różnych epok, to jednak odczuwam podobną atmosferę jak przed rokiem.

Powtarzałem wtedy za Jerzym Waldorffem, że “muzyka łagodzi obyczaje”. Mogę teraz dodać, że bardzo wzmacnia więzi. Wspólne przeżycia, wspólne wrażenia, dzielenie się nimi, próba nazwania i przekazanie tego, co ulotne, subiektywne, niemierzalne – wymaga dużej bliskości, poczucia zaufania, podobnej wrażliwości… W zasadzie wszystkie zagadnienia z programu JA+TY=MY można odnaleźć i “przepracować” 🙂

Finały Konkursu Wieniawskiego trwają jeszcze dzisiaj i jutro. W niedzielę – koncert laureatów. Występują najlepsi. To dobra okazja, by w niekonwencjonalny sposób wrócić do treści Programu. Nawet wsłuchując się w dźwięki koncertu skrzypcowego Dymitra Szostakowicza 😉 …  Także po to, by myślą i modlitwą wspomóc Jedynkę prowadzoną przez Ks. Jarka w  Stanach Zjednoczonych, w Hastings w Nebrasce.

Andrzej O.

 

pospolite ruszenie

June 1, 2016 5:00 am

Już po raz czwarty w Domu Świętej Rodziny w Święto Bożego Ciała odbyło się „pospolite ruszenie”. Zjechało się wiele rodzin z całej Polski, by wspólnymi siłami zrobić coś szczególnego i wyjątkowego.  Był już plac zabaw, był gród Drużyny Czasu, była warownia rycerska, a tym razem… Trzy Wieże.

Mam nadzieję, że będzie możliwość przedstawienia Wam co najmniej fotorelacji z tegorocznej budowy, ale w moim odczuciu niezwykle interesujące są wrażenia uczestników tegoż przedsięwzięcia.

A oto, co odpowiedzieli zapytani o wrażenia uczestnicy:

Najpierw męski punkt widzenia 😉

Zdzisek (czwarty  raz na budowie):

„Wrażenia? Bardzo dobre! Podziwiam kunszt organizatorski Jacka (szefa całego „zamieszania” ;)). Bardzo mi się podoba, że dyrektorzy, lekarze, prawnicy zgodnie pracują i nikt się nie wywyższa, a fachowcy nie pokazują im, że nie mają za bardzo wprawy”

Mikołaj (pierwszy raz na budowie):

„Jestem stolarzem i jestem tu w swoim żywiole. Dla mnie było bombowo. Współpraca? Zrobiłbym kilka rzeczy po swojemu, ale się podporządkowałem. Dobrze by było, gdyby takie budowy były częściej.”

Andrzej (czwarty raz na budowie):

„Bardzo podziwiam moją żonę i doceniam, że wiedząc, co będzie się tutaj działo, wciąż zgadza się tu przyjeżdżać. Fajnie, że zmienia się skład ekipy. Bardzo cenne jest to, że nieliczni fachowcy nie dają poznać nam, amatorom, jak bardzo jesteśmy amatorami przy tej pracy, a nawet pozwalają sobą kierować. I bardzo się cieszę, że pracując mogę słyszeć radosny śmiech żony ;)”

Piotr (drugi raz na budowie):

„Mnie zawsze podobają się wszelkie inicjatywy, gdzie faceci robią coś razem, bo chcą, a nie że muszą! I to daje niesamowitą frajdę i poczucie jedności między facetami. Bo odkryłem, że faceci potrzebują bliższych więzi z facetami, ale opartych na trudzie i zaangażowaniu. Na „módl się i pracuj” przez krew, pot i łzy. To przeżycie to jedna z piękniejszych męskich chwil.”

Marek (trzeci raz na budowie):

„To jest niemożliwe, żeby wykonać tak dużo w tak krótkim czasie (po ludzku), a jednak to, co niemożliwe staje się możliwe dzięki współpracy wielu osób, wspólnego dążenia do celu i dzięki temu, że nie potraktowaliśmy tego jako pracy, ale jak wielką przygodę i realizację marzeń z dzieciństwa.”

Piotr ( trzeci raz na budowie):

„Fantastyczne wrażenia! Trzeci raz budowałem i trzeci raz wyszło wszystko super. Ciekawi ludzi. Ciekawa inicjatywa. Dużo przyjemności i dużo zmęczenia. Po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że… nie jestem już młodzieniaszkiem.”

Robert (pierwszy raz na budowie i pierwszy raz w Wisełce):

„Całe dwa dni praca trwała od świtu do zmroku. Pierwszego dnia pracy, nie wychodząc z ośrodka przeszedłem 16,28 km (21180 kroków ;)). Praca układała się wspaniale. Jestem pod wrażeniem profesjonalistów, którzy spotkali się na budowie – profesjonalistów niebudowlańców, którzy normalnie pracują w przedziwnych dziedzinach.”

Jacek (główny szef)

„Niesamowita jest siła ludzi, którzy nie muszą, a chcą. Ta sama budowa z pracownikami najemnymi nie udałaby się w takim czasie. Jestem zadaniowcem, więc mocno koncentruję się na pracy. Ale na pewno ta budowa by się nie udała, gdyby nie doświadczenie poprzednich  dwóch lat.  Mimo że było kilku fachowców, pracowali jak grupa ludzi a nie jak indywidualiści. Spora część pomysłów i rozwiązań powstała w trakcie budowy.”

 

A teraz kobiecy punkt widzenia:

Kasia (czwarty raz na budowie):

“Cudownie. Jestem dumna!”

Agnieszka (drugi raz na budowie):

„To jest dobre dla wszystkich, dobre dla rodzin, dzieci, mam i przede wszystkim dla facetów, bo oni się integrują wolniej niż kobiety. Taka praca działa na korzyść integrowania, poznawani i zaprzyjaźniania się. Współpraca dobra rzecz, widać po dobrych owocach. O! Jaki  zbawczy wpływ pracy fizycznej dla ciała. Jaka też duma, że pracują, że robią coś dla dzieci. Że wolny czas wolą spędzić aktywnie i pożytecznie.”

Asia (pierwszy raz na budowie):

„Rewelacja! Cudowna atmosfera, współpraca. Już się cieszę, że przyjeżdżam tu za 1,5 miesiąca (a jesteśmy tu pierwszy raz).  Gdy tu przyjechaliśmy, syn jeszcze nie zdążył wysiąść z samochodu stwierdził, że już nigdzie indziej nie chce wyjeżdżać na wakacje. A ja? Ledwo tu przyjechałam, dostałam na koniec awans na kierownicze stanowisko na zmywaku 😉 Jeszcze nigdy tak szybko nie pięłam się po szczeblach kariery ;)”

Marta (żona konstruktora)
“Piorunujące wrażenie zrobiło na mnie, jak w samo południe, gdy dzwony biły na Anioł Pański, mężczyźni stanęli i zaczęli się modlić! Poprzednie budowy były w miejscach odległych, mało tam mogliśmy wszyscy przebywać, a tym razem cała ta budowa była w centrum. Więc wszyscy tu byli i mogli obserwować, a dzieci pomagać.”

Magda (trzeci raz na budowie):

„Uważam, że jest to fantastyczna rzecz. Uwielbiam patrzeć, jak faceci razem pracują! Zespołowo. W tym roku było budowanie w centrum, więc można też było patrzeć, jak pracują.”

Daria (pierwszy raz na budowie):

„Dla mnie wrażenie niesamowite, bo ogromny spokój podczas pracy był. Przyjazna atmosfera. Jest bardzo fajnie. W ogóle piękny ośrodek i to, że wciąż się go ubogaca. To jest niesamowite, że wszyscy tu teraz dla Wspólnoty pracują.”

 

Efektem tego pospolitego ruszenia nie było przygnębiające pole po bitwie, a taki oto widok:

 

Trzy Wieże

P1020911

P1020594

Warto było podjąć wszelki trud!

Korespondentka z Północnego Zachodu – Dorota 🙂

Przez żołądek do serca

April 8, 2016 5:04 am

– ta zasada, stosowana kiedyś przez panny na wydaniu, jak ulał pasuje do dzisiejszego fragmentu Ewangelii. Kiedy się nasycili, zebrali ułomki i spostrzegli cud – chcieli Jezusa obwołać królem.

Ileż serca wkładają małżonkowie, narzeczeni, bliscy sobie, by dla Ważnej Osoby przygotować coś wspaniałego do jedzenia. Ileż jest w tym zaangażowania, pomysłów, fantazji, ekstremalnych działań, poparzonych, skaleczonych i przyciętych palców… Ofiarność i bohaterstwo. Jak wiele czasu w kuchni trzeba poświęcić, by następnego dnia w sandaczu nie było ani jednej ości 😉

Z serca – przez żołądek – do serca.  I nie jest to nowa procedura medyczna, niestandardowa czy niekonwencjonalna metoda leczenia (choć wiadomym jest, że nie NFZ jej nie refunduje). A i dania przecież nie muszą być bardzo wyszukane. Ważny jest dar z siebie – ze swojego czasu, umiejętności (albo ich braku), zainteresowania, zauważenia potrzeby lub spostrzeżenia problemu…

Wtedy jajka po wiedeńsku (nawet “lekko opóźnione” i nadające się raczej do święconki, niż do szklanki) są największą frajdą i najbardziej wykwintnym daniem 😉

Całe szczęście, że woda na herbatę dla dwojga gotuje się tyle samo, co dla singla. I że nie można jej przypalić…

Andrzej O.

masz wiadomość

February 9, 2016 5:00 am

„Masz wiadomość”, „Zależność”, „Rodzinka”, „Program 1” to tylko niektóre hasała, które pojawiły się podczas wieczornej gry towarzyskiej „Dixit”. Nie przeszkadza nam bark śniegu w zimowej stolicy Polski, mimo że akurat sam środek ferii zimowych. Czekając na przyjaciół (znaczy się Małgosię z Rodzinką), którzy z kilkudniowym opóźnieniem dotarli do nas, cieszymy się ze swojego towarzystwa, i do późnych godzin biesiadujemy.

I choć warunki, mimo uprzejmości i życzliwości gospodarzy, nie należą do „all inclusive” ze względu na zagęszczenie, to są fantastyczne, bo możemy się tu razem spotkać i ze sobą pobyć. Dzieci również mają czas na integrację i wspólną zabawę.

I mam nieodparte wrażenie, że taki wspólny wyjazd, choć w sumie dla rodziny indywidualny, bo każda rodzina bierze pod uwagę swoje potrzeby i możliwości, zarówno techniczne (jeśli chodzi o umiejętności narciarskie), jak i finansowe, to daje poczucie wspólnoty.

A przy wspólnych momentach i przy każdym uśmiechu, jakby co chwila przesyłał ktoś wiadomość z ważną informacją: dobrze, że jesteś!

Dorota

Takich właśnie spotkań, takich chwil, takich wspólnych wyjazdów i możliwości z całego serca Wam życzę!

 

IMG_3724

 

 

IMG_3726

36,6

January 14, 2016 5:00 am

“Gosia, ratuj” – czytam sms-a od jedynego wyświęconego Autora wpisów na naszym blogu. Z zainteresowaniem śledzę dalszą treść s.o.s.: “Łk 6 w ostatnim poście, bo nie ma 36 rozdziałów u Łukasza. Nie wiem, co mi się stało.”

Sms tyczył wpisu rozpoczynającego na “Przystani” Rok Miłosierdzia. W tytule posta pojawiła się referencja “Łk 36,6”. Jako “redaktor naczelna” z Bożej łaski kompletnie sprawę przeoczyłam, myśląc nawet, że to niezwykle wymowny odnośnik – 36,6 – do fragmentu “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36). W głowie miałam już liczne skojarzenia na kolejny wpis, dlatego odpisuję: “Załamał mnie Ksiądz kompletnie”.

Wczoraj było o gorączce, więc dziś wspominam 36,6. Łagodność. To naturalne ciepło, które nie poddaje się gorączce. To taki sposób reagowania, który uspokaja, łagodzi, pociesza i wybacza, w odróżnieniu od gorączki, która wprowadza niepokój, eskaluje problem, dołuje i rejestruje każdy błąd. “Ojciec” jest “miłosierny” i dlatego nie stawia nam przed oczy naszych błędów i grzechów, ale nam ta okresowa ich kontemplacja jest bardzo potrzebna. Nie, żeby się załamywać, ale by umieć siebie przyjąć wtedy, gdy się jest do niczego – ponieważ On nas w takim momencie nie odrzuca. Bierze nas od najlepszej strony.

Byśmy mogli tak samo postąpić względem drugiego. Nie odrzucać, gdy jest “do niczego” – ale zawsze ocalać i brać od najlepszej strony. Byśmy stawali się dla naszych najbliższych przewidywalni jak 36,6 na termometrze – i przez to godni ich zaufania.

M

krzyk

January 11, 2016 5:00 am

Wydaje się, że to w końcu skuteczny środek. Krzyk. Powiedzieć coś tak, żeby zostało wreszcie usłyszane. Niestety w momencie, gdy wypowiadane jest krzykiem, słyszane być przestaje. Nam się wydaje, że wypowiadamy ważne i celne słowa, a druga strona słyszy nas jakby ktoś wyłączył tekst. Widzi atak, przed którym jakoś trzeba się ratować – albo próbując krzyczeć o ton głośniej, albo wyłączając się.

Krzyczymy często z bezsilności. Ze zmęczenia. Ze strachu. Krzyczymy, gdy czujemy się bardzo, bardzo słabi i potrzebujący. Powaleni. Spragnieni “ludzkiego” potraktowania. Szacunku. Miłości. Gdy jednak zaczynamy wypowiadać się przez krzyk, inni widzą coś zupełnie innego – górujemy nad nimi. Nasza słabość nie zostaje rozpoznana. Może gdy relacja małżeńska dojrzewa, jesteśmy w stanie już zobaczyć, że pod krzykiem jest ból. Zareagować dojrzale. Pomóc krzyczącemu. Na pewno nie umieją tego nasze dzieci. Albo inni, którzy nie znają nas tak dobrze.

Może warto być słabym. Wypowiedzieć owo: “jestem tak bardzo zmęczony”, “czuję się beznadziejnie”, “bardzo mnie dziś zabolało i nie umiem sobie znaleźć miejsca”, “potrzebuję, żebyś mnie przytulił”. Bycie słabym to podjęcie wielkiego ryzyka. Ale może jedyna szansa porozumienia.

M

Rybnik świętuje

December 17, 2015 12:23 am

Wczoraj mieliśmy wielką radość świętowania w Rybniku jubileuszu 30-lecia święceń kapłańskich ks. Jarosława. Gościny użyczyły nam siostry urszulanki, w których szkole nasze rybnickie Ognisko Św. Rodziny pod opieką ks. Jarosława spotykało się przez 10 lat. Najpierw uczestniczyliśmy we mszy św. dziękczynnej sprawowanej przez naszego drogiego Jubilata.

IMG_8577_small

 IMG_8579_small

 IMG_8620_small

Na zakończenie mszy św. każdy z nas otrzymał szczególny dar – indywidualne błogosławieństwo.

IMG_8634_small

Po mszy św. miała miejsce agapa. Tak dobrze było nam znów pobyć razem, ucieszyć się swoją obecnością. To piękne spotkanie uświadomiło mi po raz kolejny, jak wielką wartością jest wspólnota, jak trwanie w niej niesamowicie ubogaca i ożywia nasze rodzinne życie. Nie da się przecenić więzi, które powstały przez te lata spotkań, modlitwy, przyjaźni – na dobre i na złe. Nie da się również przecenić dobra, którym poprzez osobę ks. Jarosława obdarza nas Pan Bóg. Jemu niech będą dzięki!

IMG_8661_small

IMG_8682_small

Basia

autorzy zdjęć: Wiesław Moś, Mateusz Budnik

Roraty

December 4, 2015 5:15 am

Rorate caeli desuper et nubes pluant iustum

Spuśćcie rosę niebiosa i obłoki niech wyleją sprawiedliwego

 

To właśnie od tych słów łacińskiej antyfony na wejście pochodzi nasza polska nazwa rorat. Chorał gregoriański przypisał tej antyfonie tęskną melodię, wznoszącą się, a potem opadającą… Moje pierwsze wspomnienie z adwentu właśnie  z nią jest związane. Ks. Jan Twardowski na potrzeby mszy dla dzieci odprawianych w niedziele adwentu do chorałowej melodii napisał nowy, polski tekst: “Niedługo już przyjdzie Jezus z choinką, tak śpiewa chłopiec z dziewczynką”. Dość swobodna to parafraza, ale moim zadniem dobrze oddająca nastrój adwentowej tęsknoty i oczekiwania. Pamiętam moje zdziwienie i duże zaskoczenie, gdy usłyszałem znaną mi melodię z łacińskim tekstem śpiewaną podczas rorat. Byłem bardzo rozczarowany. A teraz – czasem zaszkli się w oku łza wzruszenia…

I drugie skojarzenie – nieporównywalnie młodsze. To wspólne śniadanie po roratach. Z natury swojej dość szybkie i skromne, ale bardzo miłe.  Ci sami ludzie, młodzież, dzieci, księża, którzy uczestniczyli we mszy świętej – teraz rozmawiają, uśmiechają się, tworzą wspólnotę. Nie tylko mówią, ale rzeczywiście radośnie oczekują na Boże Narodzenie. Taki powrót do pierwotnego chrześcijaństwa – nie tylko dlatego, że bardzo często te swego rodzaju agapy są w dolnym kościele – skojarzenie  z katakumbami jest oczywiste 😉

I już ostatnie, trzecie skojarzenie – to  adwentowi święci: Matka Boża, św. Jan Chrzciciel, św. Barbara i oczywiście św. Mikołaj 🙂

Andrzej O.

 

 

Powrót do Domu

November 16, 2015 5:00 am

Od tygodnia jestem z powrotem w Domu. Miało być jeszcze szkolenie dla par trenerskich w Kolumbii, a potem wspólnie z nimi Program 1  oraz pierwsze w historii w Meksyku szkolenie dla księży, którzy już uczestniczyli w JA+TY=MY jako obserwatorzy i chcieliby się nauczyć prowadzenia naszych Programów. Podzieliliśmy też już zadania na gruntowne szkolenie (z symulacją warsztatów) dla par trenerskich w Meksyku, ale trzeba było wszystko to odwołać i przesunąć na inny termin. Powodem jest niezwykle szybko postępująca choroba ks. Darka, który wydaje się, że jest już na „ostatniej prostej” do Domu Ojca.

Kiedy się z nim żegnałem przed wyjazdem i otrzymałem jego serdeczne i żarliwe błogosławieństwo na tę misję pracy z małżeństwami, tak przez niego wspieraną i przynoszącą mu tyle radości, ciągle tryskał radością i silną wolą życia mimo unieruchomienia w łóżku przez tyle już miesięcy. Kiedy wróciłem po niecałych dwudziestu dniach, zastałem mojego Brata w ogromnym cierpieniu, walczącego o każdy prawie oddech i coraz częściej nieprzytomnego.

Miejscem największej walki jest sprawowanie codziennej Mszy św. Czasem trzeba poczekać, żeby pozbierał siły na modlitwę konsekracyjną, czasem kilka razy zaczyna „swoją” część modlitwy eucharystycznej, przewidzianej dla koncelebransa. Tu widać najbardziej, że kapłaństwo jest zjednoczeniem z ofiarą Pana Jezusa; że kochać Go i być z Nim jest istotą naszego posługiwania; że kapłaństwo to nade wszystko “być”, z którego wynika także nasze “działanie”. Ta druga część jest już naszemu Bratu odebrana.

Wchodzimy w to nasze – rozpisane na różne godziny i formy – „być” z ks. Darkiem z poczuciem uczestniczenia w misterium życia oglądanym z perspektywy Nieba, gdzie ziemia jest tylko przedsionkiem, a życie jest wiecznym przebywaniem z Bogiem, który jest miłością; gdzie liczy się na Boże miłosierdzie, a nie na własne dokonania; gdzie wyszeptana z trudem prośba ks. Darka: „pić” przenosi na Kalwarię – tam ostatecznie zwycięża miłość do najświętszej woli Bożej.

Nikt z nas nie wie, kiedy zostanie wypowiedziane to Darkowe „wykonało się”. Dziękujemy za każdą chwilę z nim, choć tak bardzo boli trwanie przy jego bólu. Odpowiadam uściskiem na jego zaciśniętą z bólu na mojej dłoni dłoń; czasem patrzymy sobie w oczy, bez słów, choć częściej otulam go różańcami odmawianymi w ciszy, żeby pospał trochę i nabrał sił do dalszej walki. Ważne, że nie jest sam, że w każdej chwili ktoś z jego Wspólnoty jest z nim, podobnie jak jego rodzice, którzy przyjechali, żeby mu towarzyszyć. Patrzę z szacunkiem ogromnym na jego mamę, która pomogła mu przyjść na świat, gdy dziś podaje mu wodę albo poprawia piżamę. Miłość wypowiada się przede wszystkim przez obecność. Dlatego Pan Jezus został z nami w Najświętszym Sakramencie, żeby nam nieustannie mówić, że jest, że nas nie zostawi, że Jego miłość zwycięża śmierć.

Dziękuję Wam wszystkim za trwanie razem z nami przy ks. Darku. We wtorek o 19:00 można przyjść i pomodlić się szczególnie za niego w czasie nabożeństwa w Kaplicy Zaślubin.

Ks. Jarosław