Podróż upłynęła bardzo szybko. Przylecieliśmy 50 min wcześniej. Musieliśmy czekać na płycie zanim zrobiło się dla nas miejsce w gate. Po raz pierwszy w życiu byłem trzeci w Immigration, co oznacza, że nie było żadnej kolejki. Moje zeznanie celne zostało przyjęte i o 9:50 rozpoczął się już mój pobyt w Sydney.
Do hotelu dotarłem pół godziny później i powtórzyło się to, co było w Amsterdamie i Madycie – stajesz się częścią wielkiej, światowej rodziny. W hallu spotykają się „starzy” znajomi. Trafiam na Mary-Louise Fowler – szefową komitetu z Sydney. Wygląda na wykończoną. Dla Australijczyków to są dni, które przygotowywali z ogromną wysiłkiem. Chwilę później hall wypełnia się członkami komitetu planowania, by zapoznać się z postępami w przygotowaniu Kongresu w Moskwie. Są prawie wszyscy, którzy spotkali się w zeszłym roku w Madrycie, by rozmawiać o kongresie w Sydney. Po wstępnej informacji o strukturze i temacie: Large Families – the Future of Humanity, dyskusja toczy się głównie wokół spraw związanych z samą organizacją. Wymiana doświadczeń, spostrzeżeń, uwag.
Podobnie jak w zeszłym roku jestem pod wrażeniem, jak wielu jest tu ludzi, którym zależy na dobru rodziny. Wielu wyznań i kultur, z tak wielu krajów czy nawet kontynentów. Bóg stworzył małżeństwo i rodzinę i ci, którzy wierzą w Niego, wierzą też w ogromną rolę rodziny.
Dziś pierwsze spotkania, bardziej towarzyskie. Jutro wielkie otwarcie.
Z Sydney, z World Congress of Families
Fr. Jay
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak