Niestety – bo już trzeba kończyć, bo to chwila rozjazdu, bo to piękne spotkanie się kończy.
Dziś, oprócz wybrania się na moje własne wystąpienie 😉 oraz wystąpienie Louise Kirk, którą pewnie pamiętacie z naszej wyprawy do Anglii, wybrałem się także na te wszystkie sesje, które były poświęcone ojcostwu. I baaaardzo mi się podobały.
Nie tylko były świetne merytorycznie, bo przedstawiały, jak bardzo obecność ojca zmienia życie dzieci i ich późniejsze funkcjonowanie w życiu, ale także występowali świetni mówcy. Mężowie, którzy realizują się w swoim powołaniu jako ojcowie.
Mnóstwo nowo poznanych ludzi, inspiracji, dobrych doświadczeń. Rodzina jest wszędzie ta sama, niezależnie od szerokości geograficznej, niezależnie od wyznania, niezależnie od koloru skóry…
Nowością tego kongresu był pokaz mody – takiej, która eksponuje godność kobiety.
Przypomniało mi to nasz pokaz mody, zorganizowany przez moich studentów z Personalistycznych Podstaw Miłości Małżeńskiej, gdzie studenci przedstawili kolekcje ubrań na różne okazje, każda kreacja otrzymała metkę: MiO (ubiór zgodny z „Miłością i odpowiedzialnością”, czyli zgodny z normą personalistyczną). Może studenci mieli troszkę mniejsze możliwości niż dostępne na tutejszym pokazie, ale za to przedstawili ubrania na wszelkie możliwe okazje, nie tylko te super-wyjściowe. Czego oczywiście nie omieszkałem zaproponować autorce kolekcji i pokazu, Judy Limbers. Pomysł jej się spodobał. Ich strona na Facebooku to The Dress Shoppe.
Na koniec organizotarzy pokazali nam jeszcze występ Tongan Youth Choir.
I jak zwykle trudno było się rozstać. Z każdym jeszcze zamienić słowo, podziękować za dobro doświadczone. I obiecujemy sobie, że na pewno zobaczymy się za rok. Czyli 10 – 12 września 2014. Niektórym będzie zdecydowanie bliżej. Jest też pomysł, żeby wybrać się na kongres do Moskwy z Władywostoku, słynną koleją transyberyjską, czyli 2 tygodnie wcześniej. Jak dla mnie brzmi nieźle.
Jutro mam jeden dzień dla siebie. Czyli możliwość wybrania się na zwiedzanie Sydney.
Jak na razie moje pierwsze wrażenia z Sydney były mieszane. Niby mieszkam w Sydney, ale tak na prawdę w… Chinatown. Cała dzielnica, w której jest nasz hotel, to sklepy, restauracje i biura z napisami po chińsku.
Ale o Sydney już jutro.
z pamięcią o Was
Ks. Jarosław
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak