altius, citius, fortius – to hasło odnowionego w XIX w. przez barona Pierre’a de Coubertin’a ruchu olimpijskiego. Sportowe współzawodnictwo to ukoronowanie ciężkiej – a raczej konsekwentnej, systematycznej, pełnej wyrzeczeń, codziennej pracy. Wszak trening czyni mistrza. Obserwując bardziej lub mniej dokładnie zmagania sportowców zastanawiam się, w jaki sposób w małżeństwie, w rodzinie, zastosować tę zachętę, wprowadzić ją w życie. Na pewno mogę ją zastosować do siebie – bardziej się starać przekraczać siebie, swoje ograniczenia, niedostatki – właśnie w relacji do najbliższych osób. Współzawodnictwo w małżeństwie, w rodzinie? Nie – raczej współdziałanie, współistnienie – w którym każdy indywidualnie przekracza samego siebie.
Zmagania olimpijskie w Rio budzą refleksję nad moim miejscem w życiu – czy jestem obserwatorem, kibicem, czy uczestnikiem zmagań? Czy, jak mówił papież Franciszek na Campus Misericordiae, nie ma we mnie lęku, by wzrastać, marzyć, tworzyć…? Czy nie mylę szczęścia z wygodą – usadowiony i zasypiający na dobrej kanapie? Czy, niezależnie od mojego wieku i sytuacji, jestem gotowy i chcę zamienic kanapę “na parę butów, które pomogą mi chodzić po drogach, o jakich mi się nigdy nie śniło, ani nawet o jakich nie pomyślałem” (Franciszek)…?
“Stoczyłem piękną walkę, bieg ukończyłem, wiary nie straciłem. Teraz czeka mnie już tylko sprawiedliwie zasłużony wieniec zwycięstwa”. (2 Tm 4, 7-8).
Andrzej O.
Categorised in: Andrzej O.