Z dziennika podróży: pakowanie

July 9, 2012 6:35 am

Skończył się intensywny weekend: Kurs dla narzeczonych i Program Ja+Ty=My. Piękny czas, dzielony pomiędzy dwie grupy, spowiedzi, indywidualne spotkania z uczestnikami i modlitwę.

Teraz czas na pakowanie. Limity linii lotniczych, systematycznie obniżających ilość kilogramów, które można zabrać, powodują, że każdą rzecz trzeba obejrzeć kilka razy z pytaniem, czy to aby jest rzeczywiście niezbędne?

Zawsze zabierałem troszkę więcej, bo jak wiadomo, „kto swoje nosi, ten się nie prosi”, ale tym razem idę na radykalizm. Chcę się zapakować w plecak. Wyprawa na miesiąc. Sporo przesiadek, mnóstwo miejsc, które trzeba będzie odwiedzić, częste zmiany miejsc pobytu, różne warunki. Różne środki transportu. Od samolotów przez pociągi, autobusy i samochody, po piesze wycieczki w górskie trasy. Trudno sobie wyobrazić podróżowanie z dużą walizką na kółkach. Do dyspozycji mam 52 litry plecaka “Prophet” (North Face), gdzie oprócz rzeczy osobistych, muszą się zmieścić buty na wyprawy w góry, alba i przenośny zestaw, który moi znajomi nazywają „mały ksiądz”, czyli wszystko, co jest potrzebne do odprawienia Mszy św.

Za niecałe 4 godziny Msza św. w Domu i wyjazd na lotnisko. Pierwszy odcinek to lot do Monachium, przesiadka na samolot do Waszyngtonu, trzy godziny później lot do Salt Lake City, gdzie spędzę trochę czasu. Tam spotkanie rady FertilityCare Centers International, a potem bardzo ważne sympozjum American Academy of FertilityCare Professionals. BARDZO intensywny czas. Ale też i niezwykle owocny. Przyjadą na to spotkanie ludzie, którzy całe swoje życie poświęcili pomocy małżonkom, którzy doświadczyli cierpienia niepłodności. Oni wiedzą, że bez modlitwy, bez Eucharystii, bez osobistej więzi z „Ojcem, od którego pochodzi wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi,” nie ma prawdziwej pomocy. Mam im towarzyszyć modlitwą, posługą spowiednika i sprawowaniem Mszy św. Czy może być większa radość dla kapłana z Instytutu Świętej Rodziny?

Słucham jeszcze raz wytycznych Słowa Bożego: „Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski!” (Mt 10, 10). OK. Nie biorę torby, tylko plecak. Nie bierzcie dwóch sukien – zgadza się, mam tylko jedną sutannę, w której podróżuję, laska – na szczęście i tak nie zmieściłaby się (zresztą nie mam żadnej, a kije do Nordic Walking nie zmieszczą się do plecaka). Gorzej z sandałami. Jadę w butach, bo nie mam przyzwoitych sandałów, ale ostatecznie do plecaka zapakowałem wyprawowe sandały, bo w górach mogą się przydać. Małe odstępstwo.

Już nie mogę się doczekać, kiedy ruszę w drogę. Mój Przełożony przed wyjazdem dał mi błogosławieństwo. I to jest najważniejsze wyposażenie. Jak tylko dolecę odezwę się. Do szybkiego. Zostańcie z Bogiem.

Wasz

X Jarosław

Łomianki, 9.07.2012, 2:16

Tags: , ,

Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak