Ks. Jarosław pisał wczoraj jak ważne w małżeństwie jest trzymanie się za ręce.
Z moich obserwacji wynika, że za ręce trzymają się generalnie pary młode (jeszcze przed albo zaraz po ślubie) lub starsze (albo jak kto woli – “wcześniej urodzone”). Powód jest banalny: i jedni i drudzy nie mają – jeszcze lub już – dzieci do zaopiekowania, które trzeba czasem nieść na rękach, czasem gonić, a czasem po prostu pomóc im wstać.
To jest w każdej rodzinie normalne i nikt tu złego słowa nie powie. Pamiętam jednak, jak podczas testu sprawdzającego konieczność powtórzenia Programu MY+RODZINA padło pytanie o zamek w sypialni. Proste pytanie – czy macie w sypialni zamek czy też dzieci mogą wejść sobie w każdej (również tej niestosownej) chwili i zająć przestrzeń, tę „małżeńską świątynię” w domu, dla swoich potrzeb?
Nie chodzi oczywiście o to, by korytarz do sypialni był zaminowany, a drzwi opatrzone zamkiem cyfrowym ze zmieniającym się cyklicznie kodem dostępu. Chodzi o to, żeby mieć w domu przestrzeń, gdzie będzie się tylko z Żoną/Mężem. Jest to tak samo ważne jak czas dla siebie, o którym było już pisane wiele (i pewnie wielu mężów chciałoby, żeby te dwie sfery połączyć i zrobić z nich codzienny rytuał 🙂 ).
Sypialnia małżonków to wielki skarb, który czasem trzeba po prostu zamknąć przed innymi, a klucz dać tylko tej jednej osobie, która może go otworzyć.
Łukasz Czechyra
Categorised in: Łukasz Czechyra