Jestem tak przekonany o tym, że czuwasz nad ufającymi Tobie, że postanowiłem przeżywać przyszłość bez żadnej troski i powierzać Ci wszystkie moje lęki i smutki”.
Tak pisał święty Klaudiusz de la Colombierre, przyjaciel i kierownik duchowy św. Małgorzaty Marii Alacoque. A ja przed kolejnym dniem staram się widzieć lessons learnt z poprzedniego: że samo mówienie Panu Jezusowi o tym, że Mu ufam, może się mijać szerokim łukiem z codzienną praktyką.
Bo ufać – to znaczy także w odpowiednim momencie przyznać, że się nie dało rady i poprosić o pomoc. Ufać – to umieć nagle zmienić plany, gdy sytuacja tego wymaga, bo to tam, w nieprzewidzianej wersji B, właśnie Go spotkam. Dać drugiemu człowiekowi sobie przeszkodzić, czegoś chcieć ode mnie zupełnie “nie w porę”. Coś stracić (wtedy jeszcze nie wiadomo, że zyska się w zamian coś zupełnie innego). Przełknąć rozczarowanie.
Ewangeliczna beztroska nie jest całkiem prosta. „Dorosły” w nas ciągle wierzy, że wie lepiej i poradzi sobie sam. Dopiero „dziecko” zdaje się na Ojca, który kocha bezgranicznie… i wie więcej. Nie robi krzywdy. I cierpliwie tłumaczy życie.
Małgosia
Categorised in: Małgorzata Rybak