Spędziłem kilka dni w gronie przyjaciół w ruinach XIII-wiecznego cysterskiego opactwa La Clarté-Dieux niedaleko Tours. Kościół, budynek ojców i kapitularz – rozebrane do cna; budynek braci oraz kuchnia – ocalały; jadalnia – częściowo zachowana.
W 1240 roku przybyło tu 12 mnichów, a w 1275 był już kościół i większość zabudowań, wznoszonych z kamienia wydobywanego w kamieniołomie na terenie opactwa. Miejsce modlitwy, życia i pracy tak wielu ojców i braci przestało istnieć w czasach rewolucji francuskiej. Dwudziesta piąta córka (czyli fundacja) opactwa w Citeaux (od którego powstały wszystkie opactwa cysterskie i skąd pochodzi nazwa tego zakonu: Cistertium – to łacińska nazwa Cîteaux) jest dzisiaj w opłakanym stanie. Ostatni ojcowie zostali przepędzeni, zaś opactwo, przekazane w prywatne ręce, rozebrano na kamienie na sprzedaż i zmieniono w miejsce uprawy pieczarek. Polsko-francuskie małżeństwo kupiło zarośnięte ruiny ze względu na budynki gospodarcze i dom, który można było jeszcze wyremontować – potem odkryli, jakie skarby kryją się w tych murach. Powoli odgruzowywane, powoli remontowane, wracają do swojego majestatu i życia.
Myślę o work-life balance cystersów, którzy to miejsce tworzyli. Wszystko w doskonałym rytmie modlitwy, pracy i odpoczynku. Byli samowystarczalni, więc wybierali miejsca odległe od osad, wśród lasów, pustkowi lub bagien. Poświęcili całe swoje życie i oddali swoje talenty, by to miejsce chwały Pana Boga zbudować, a stracili to wszystko w zawierusze rewolucji.
A przecież ich dzieło, przez tyle lat zapomniane i obrócone w ruinę, wraca powoli do życia – nie za sprawą mnichów, ale małżonków, którzy wszystkie swoje siły wkładają w jego odbudowę. To praca poświęcona czemuś większemu niż tylko zabezpieczenie środków na godziwe życie. Oboje są wolnych zawodów: konserwator zabytkowych mebli i rzeźbiarka; realizują swoje pasje zawodowe, przeznaczając wszystkie środki (własne i te otrzymane od sponsorów), żeby ocalić od zapomnienia to miejsce poprzez organiczną pracę własnych rąk i serc, podobnie jak setki lat temu. Dzieci i wnuki Państwa Moussette, przyjeżdżając w to miejsce, widzą już co innego niż mnisi. Oba wymiary życia – praca i dom – spotykają się tutaj, podobnie jak życie konsekrowane i życie małżeńskie/rodzinne. Te dwa powołania nie stoją w opozycji do siebie, ale wymagają siebie nawzajem jako wymiary komplementarne.
Z pamięcią o Was
ks. Jarosław
Categorised in: Ks. Jarosław Szymczak