Zastanawiałam się w Święta, jaką Miriam była żoną. Przecież sytuacje nie były łatwe. Same niespodzianki i wszystko nie w porę. A tu końcówka ciąży i “Przesyłka od Boga” (jak napisał w scenariuszu jasełek 15-letni bratanek mojego męża, Adam) gotowa do rozpakowania.
Stereotypowa żona z niewybrednych dowcipów (choć przecież “na faktach”) w takich sytuacjach powiedziałaby do Józefa:
“Jak zwykle, cały ty. Wszyscy gdzieś znaleźli miejsce na nocleg, a my chodzimy od drzwi do drzwi i nic”.
“Czy nie dało się tego lepiej zaplanować? Czy ty w ogóle myślisz do przodu? Czy nie dociera do ciebie, że jestem w ciąży, a do tego przecież jestem Matką Boską i jestem warta więcej?”
“Naprawdę szopa? Przecież jest Boże Narodzenie. Tak, wiedziałam, że tak będzie, przecież nie mogło być dobrze”.
Wszystkie te teksty to trucizna zabijająca w mężczyźnie jego męskość, odbierająca siły, zamykająca na dialog. Co gorsza, bywają wygłaszane publicznie.
Żałuję ogromnie, że nie mogłam słyszeć tamtych dialogów, jakimi były naprawdę. Słów pełnych cierpliwości (“damy radę”), wdzięczności i uznania (“jesteś wspaniały”), a może i pociechy (“jaka piękna szopa! jak królewski apartament”). Jak wielkim wsparciem musiał być Józef dla Miriam, ale i jak wielkie oparcie musiała Ona dać jemu.
M
Categorised in: Małgorzata Rybak